piątek, 19 lutego 2016

5.EXO Sehun *Oh Sehun*

                                                                            *Oh*

 Czy właśnie dostałem nową pracę? Czy właśnie dostanę więcej pieniędzy? Jutro, punktualnie godzina 11:00 w budynku państwa ______wstaw swoje nazwisko______ . Co będę robił? Ogólnie sprzątał, spełniał zachcianki, aż do godziny 21:30 gdy będę mógł iść do domu. Dość proste i nawet przyjemne. No i za niezłe pieniądze. Cud malina!
-SEHUN CZY ZAPŁACISZ WRESZCIE SWOJĄ POŁOWĘ? -krzyknął uradowany Lu Han od progu. Jest moim najlepszym przyjacielem. Mieszkam z nim, ponieważ wychodzą mniejsze podatki i te sprawy. Usiedliśmy na kanapie z uśmiechami na twarzy. -Trzeba to opić! -krzyknął i wyciągnął zza płaszcza butelkę Makgeolli*.
-Nie trzeba było- uznałem włączając telewizor.
-Trzeba, trzeba-odpowiedział odkręcając szkło z napojem.

 Ubrałem swoje czarne spodnie i czarną koszulkę bez rękawów. Jest dzisiaj bardzo gorąco. Nie lubię lata. Jest za gorąco. Swoje niesforne,tęczowe włosy, delikatnie uniosłem, by przewietrzyć czoło. Ubrałem buty i wychodząc wziąłem czarne Ray Bany. Poszedłem na nogach w kierunku wielkiego budynku.

Teraz żałuję że ubrałem się na czarno. Pewnie bym się tak nie ubrał, gdyby nie to, że musiałem. Przecież to jest logiczne, że jeśli dom jest biały, to żeby było widać człowieka,ma się ubrać w czarny.Gorzej będzie im w nocy.
-Witam Oh Sehunie! -przywitał mnie starszy pan z uśmiechem. Odwzajemniłem uśmiech i podałem mu dłoń. -Zapraszam. Przedstawię ci resztę rodziny, po czym powiem czym masz się zajmować dzisiejszego dnia -uznał. Jest bardzo miły jak na bogatego typa. Ruszyłem za nim, rozglądając się po pomieszczeniach. Każdy był biały, z drewnianą podłogą. Wszędzie stały drogocenne rzeczy. Nie chciałbym nic zniszczyć. Lub nie być w skórze tego, kto by to zniszczył. Właściwie, jedno i to samo.
-Dzień dobry panie Oh -przywitała mnie również starsza pani. Zgaduje, iż jest to żona tego pana, którego jest ten dom i który stoi przede mną. Ukłoniłem się tak nisko, jak potrafiłem. Jeśli będę musiał robić to codziennie, to pęknie mi kręgosłup.
-_____ czy zejdziesz do nas? -zawołał Właściciel budynku.
-Już -odkrzyknęła wchodząc do pomieszczenia, który chyba jest jednym z salonów.
-To jest nasza córka, ______. To jest Oh Sehun. Będzie tu pracował -przywitała nas kobieta.
-Możesz już iść. Sehunie, ty za mną. Przedstawię ci moje zalecenia -dodał ojciec dziewczyny.

Wszystko wiem. Jednak to jest cięższe niż myślałem. No bo kto normalny ma wyczyścić basen, który ma 47 metrów sześciennych? Jest to prawie niemożliwe tylko dla jednej osoby, czyli mnie.
-Sehun czy przyniesiesz mi lemoniadę? -spytała _____. Spojrzałem na nią moim zabójczym wzrokiem, po czym wyszedłem z basenu po raz jedenasty. Tak. Już jedenasty raz muszę jej coś przynieść. Jak nie picie, to ręcznik bo go nie wzięła, a chce się położyć na trawie. Albo jej czasopismo, które potem muszę z powrotem odnieść, ponieważ na słońcu nie da się go czytać.
-Proszę panno ______ -powiedziałem podając jej napój.
-Trochę za ciepły. I trochę długo musiałam czekać. No cóż. Tym razem przymknę na to oko -uznała odkładając go na bok. Wziąłem głęboki oddech i wróciłem do wykonywanej przedtem czynności. Zostało jeszcze wyszorować wszystkie płytki i nalać wody. Wskoczyłem szybko do zbiornika i wziąłem się za pracę.

Jest już po 22 a ja muszę nalewać durnej wody. Gdybym nie musiał latać jeszcze dziesięć razy, zdążyłbym. Jestem pewny, żebym zdążył. Czemu ta woda leję się tak powoli? Położyłem się na ziemi. Myślałem, że ta praca będzie prosta. Jest cholernie męcząca. Najchętniej wróciłbym do domu i poszedł spać. Jutro znowu muszę tu przyjść, a zanim wrócę do domu będzie koło pierwszej. Gdy usłyszałem szmer, szybko się podniosłem, by sprawdzić kto to. Gdy ujrzałem ______ trochę się zdziwiłem.
-Ojciec każę wrócić ci do domu. Jutro masz dokończyć swoją pracę -uznała stając trochę dalej ode mnie. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem, po czym szybko się podniosłem i ukłoniłem jak najniżej.
-Dziękuje. Jeszcze zakręcę wodę i już mnie nie ma -odpowiedziałem i szybko skierowałem się do zaworu. Gdy ponownie się odwróciłem jej już nie było.

Jednak ta praca jest przyjemna. Może trochę męcząca i irytująca, ale nawet gdy czegoś nie skończę mogę iść spokojnie do domu i dokańczać to jutro. Staram się też robić coś takiego, by nie musieć być koło _____. Jest strasznie rozpieszczona i irytująca. Jak na razie wychodzi mi to przez ponad tydzień.
-Sehun, ojciec cię woła! -krzyknęła. Westchnąłem i szybko skierowałem się do budynku, zostawiając kosiarkę samej sobie. Czy coś przeskrobałem? Gdy wszedłem do salonu, ujrzałem go razem z panią ___twoje nazwisko___. Ukłoniłem się bardzo nisko, jak to mam w zwyczaju.
-Dzień Dobry Oh -przywitał mnie mój szef -chciałbym byś miał u nas dodatkową pracę.
-Jak zauważyliśmy spędzasz tutaj dużo czasu -słuchałem nie przerywając. -Więc pomyśleliśmy, że mógłbyś też zaopiekować się _______ w tym czasie. Nie zawsze jesteśmy w domu, a ona jest nastolatką, nie wiadomo co siedzi jej w głowie. Oczywiście, jeśli się zgodzisz -zakończyła. Już miałem zaprzeczyć, że nie jestem niańką, ale starszy pan mi przerwał:
-Oczywiście za dopłatą do pensji -uśmiechnął się. Przez chwilę przemyślałem plusy i minusy tej sprawy.
Minusem jest to, że będę musiał z nią przebywać.
Ale plusem jest to, że będę miał więcej pieniędzy których tak bardzo potrzebuje.Przecież i tak to robię.
-Dobrze. Mogę to zrobić -uznałem z delikatnym uśmiechem.
-Czyli teraz będziesz zarabiał 900000 ₩** miesięcznie-uznał. Wytrzeszczyłem oczy. Jest to o wiele więcej niż przedtem. Znowu ukłoniłem się bardzo nisko, dziękując po czym wyszedłem na ogródek z uśmiechem.
-Co się tak szczerzysz? -spytała. Uśmiech z ust zszedł mi od razu. Dzięki!-odpowiesz mi? -powiedzieć jej, że zostałem jej niańką, czy rodzice to zrobią? Walić ją.
-Po prostu mam lepszy humor -odpowiedziałem i się ukłoniłem.
-Wracaj do roboty -uznała i opadła na leżak.

-Czy mogłabyś przyciszyć trochę telewizor? -spytałem, gdy sprzątałem salon.
-Bo? Lubię głośną muzykę -odpowiedziała i zwiększyła głośność. Westchnąłem i wróciłem do roboty. Dowiedziałem się, że dziś ______ dowie się o mojej dodatkowej pracy i mam z nią zostać dopóki nie wrócą. Jak ja z nią wytrzymam?
-______ chodź na chwilę do kuchni!-krzyknął jej tata. Ta wstała i po prostu wyszła. Gdy tylko zniknęła mi z pola widzenia, rzuciłem się na pilot i wyłączyłem telewizor.
Zacząłem ponownie odkurzać. Ci ludzie mają odkurzacz, który nie hałasuje!
-JAK!? NIE CHCE MIEĆ NIAŃKI! -Usłyszałem piskliwy krzyk i odgłos tłuczonego szkła. Wbiegłem do kuchni i minąłem się z wkurzoną ______ . Na ziemi zobaczyłem odłamki szklanki (którą polerowałem dobre piętnaście minut, ale to już inna sprawa) i zdenerwowanego ojca.
-Ona tak ma. Sehun posprzątaj to. My wychodzimy. W razie problemów masz do mnie telefon?-spytał, zaciskając pięści.
-Tak proszę pana-odpowiedziałem, zbierając większe odłamki.
-I Oh Sehunie. Jesteś starszy od naszej córki. Pilnuj by cię dobrze traktowała, a sam traktuj ją jak na jej wiek przystało -dodała jej mama.
-Dobrze proszę pani -szepnąłem i zacząłem zamiatać.
-Będziemy jak najszybciej -powiedział pan _____twoje nazwisko_____  i wyszli.

Po dwóch godzinach z minutami, usłyszałem dudniącą muzykę z góry. Poczułem jak pod nogami skacze podłoga. Nie potrafiłem się skupić na polerowaniu drogich figurek!Odłożyłem najdelikatniej jak mogłem rzeźbę i ruszyłem schodami do góry. Zapukałem delikatnie drzwi, jednak gdy po chwili nie usłyszałem odpowiedzi, uderzyłem pięścią w drewniane drzwi.
-Czego?! -usłyszałem krzyk. Wszedłem do pokoju dziewczyny i spojrzałem na nią. Leżała na łóżku, miała słuchawki na uszach a z komputera leciała muzyka. Strzeliłem sobie mentalnie w twarz za jej głupotę.
-Mogłabyś przyciszyć tą muzykę!? -krzyknąłem.
-Co?! -podszedłem do komputera i zastopowałem playlistę. -Co ty robisz?!
-Pytałem czy możesz przyciszyć tą cholerną muzykę! -krzyknąłem zirytowany.
-Nie, nie mogłabym. Włącz ją z powrotem! -jęknęła.
-Nie -odpowiedziałem, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Co ty powiedziałeś? -spytała zdenerwowana.
-Po pierwsze: nie takim tonem MŁODA damo. Po drugie: nie włączę ci tej muzyki, bo możesz jej słuchać na telefonie -zaakcentowałem poszczególne słowa, by lepiej zrozumiała.Usta otworzyły się na oścież, a oczy mrugały jak opętane.
-Kto ci pozwolił mną rządzić? -spytała po chwili.
-Twoi rodzice -odpowiedziałem. -więc jeśli ponownie włączysz tak głośno muzykę, pozwolę sobie do nich zadzwonić-odchrząknąłem i wyszedłem.

Po paru godzinach bezsensownego chodzenia po domu, postanowiłem usiąść i napisać do Luhana.
Ja:
Nie wiem kiedy będę ;(
Luhan:
Jak się dowiesz to napisz. Ja idę spać.
Ja:
Spoko. Zostaw mi gdzieś żarcie, bo jestem głodny.
Luhan:
Ty zawsze jesteś głodny Sehun.
Ja:
Cicho.Nie psuj mi marzeń ;(
Luhan:
Okej. Dobranoc!
Ja:
Dobranoc Luhan!

Gdy odłożyłem telefon i wstałem, wpadłem krzesłem na coś. Właściwie kogoś. Wystraszyłem się.
-Jesteś gejem? -spytała _____.
-Czy ty czytałaś moje wiadomości?! -spytałem zdenerwowany.
-Może. Jesteś gejem czy nie? -spytała ponownie, siadając na moim krześle.
-Nie twoja sprawa. Oddawaj mój telefon! -krzyknąłem gdy wzięła go ze stołu.
-Bez nerwów! Przecież masz hasło! -odpowiedziała przez śmiech.
-Nie ufam ci -dodałem, wyrywając jej moją rzecz.
-Odpowiesz mi wreszcie czy jesteś homo? -zignorowałem ją i wyszedłem z pomieszczenia. Usłyszałem jak za mną idzie.
-Nie łaź za mną! -krzyknąłem i usiadłem na kanapie.
-Nie będę jak mi odpowiesz -powiedziała siadając obok.
-Nie jestem żadnym gejem, do jasnej cholery! Dasz mi wreszcie spokój? -odpowiedziałem zdenerwowany.
-Bez nerwów! Już sobie idę! Pozdrów ode mnie Luhanka! -krzyknęła i wybiegła.Cały czerwony wyszedłem na podwórko i usiadłem na trawie. Aish! Jaka ta dziewczyna jest denerwująca!

Nawet nie wiem kiedy wróciłem do domu. Wiem, że była późna godzina. Od razu poszedłem spać, nawet nie jedząc tego, co przygotował mi Luhan.

-...SEHUN IDIOTO SPÓŹNISZ SIĘ DO PRACY! -obudziłem się, słysząc tylko to zdanie.
-Dzisiaj mam wolne -pisnąłem w poduszkę.
-NIE SŁYSZĘ CIEBIE! -ponownie krzyknął, chyba z kuchni. Podniosłem się, usiadłem na łóżku i przetarłem oczy.
-DZISIAJ MAM WOLNE !-odkrzyknąłem, chyba za głośno, bo aż mnie bolały uszy.
-Okej! Nie drzyj ryja! -odpowiedział. Wstałem z łoża, wziąłem ubrania z szafki i poszedłem do łazienki.Wreszcie nie ubieram ciemnych ubrań! Wszedłem pod prysznic i puściłem wodę. Lubiłem siedzieć w kabinie, ponieważ było słychać tylko szum i można było pomyśleć o paru rzeczach.
-Oh Sehun! Czy wyjdziesz z tej łazienki? -Luhan dobijał się do drzwi od jakichś pięciu minut.
-Muszę się ubrać. Chyba, że chcesz zobaczyć mnie nagiego -odpowiedziałem, niechętnie wychodząc spod kropel wody.
-Odmówię twojej propozycji zboczeńcu! -jęknął i usłyszałem oddalające się  kroki. Ubrałem białą koszulkę z jakimś nadrukiem i granatowe spodnie jeansowe. Potrzepałem głową, by choć trochę wysuszyć włosy. Rozczesałem je ręką, umyłem zęby i wyszedłem z toalety.
-Już wyszedłem -odpowiedziałem, siadając w kuchni.
-Bardzo dobrze. Za karę zrób śniadanie -oddalił się w kierunku kibla.
-Byłeś w kuchni jak ja spałem! Czemu nie zrobiłeś?
-Bo wiedziałem, że ty zrobisz! -odkrzyknął i zamknął się w ubikacji. Jęknąłem i wstałem od stołu.

Postanowiłem zrobić coś prostego, co na pewno wyjdzie. Wyszło na kanapki. Chleb kupiliśmy pokrojony, masło jak masło i dodatki też luz. Nic wielkiego nie powinno się stać.
-Sehunnie~ -Luhan przeciągnął moje imię.
-Tak? -spytałem zdziwiony.
-Zrobiłeś już kanapeczki?~
-Jeszcze nie. Skąd wiesz, że je robię?-spytałem.
-Bo ładnie pachnie~
-Przestań, proszę. Jest to irytujące -jęknąłem.
-Niech ci będzie.Dawaj to żarcie-odpowiedział.
-Nie zeszczaj się -powiedziałem, układając je na talerze.
-Ja nie szczam w majty jak ty kumplu-odpowiedział i usiadł przy stole.Nasze ubliżenia są przyjacielskie. Jakby ktoś się jeszcze nie domyślił. Lubię go, chodź czasami jest irytujący.
-Co będę miał, za to, że zrobiłem śniadanie? -spytałem, trzymając talerze w dłoniach.
-Zgaduje, że nic. Ale żeby nie rujnować ci ponownie marzeń, to odpowiem, że odgrzany obiad z wczoraj -odpowiedział z uśmiechem, wyrywając mi talerz z ręki.
-Jak dziecko -jęknąłem siadając na przeciwko.
-Jesteś młodszy Oh Sehunie. Powinieneś zwracać się do mnie formalnie.
-A ty powinieneś nieformalnie i tego nie robisz-odpowiedziałem i zacząłem jeść posiłek.
-Powinieneś poczekać aż zacznę jeść, byś ty mógł zacząć.
-Nie mów mi co powinienem! -krzyknąłem zirytowany. Właściwie ma rację. Tylko na początku naszej znajomości, uznał, że możemy być w równym wieku, chodź tak nie jest. Nie ważne. Długa historia.

-Ty myjesz! -krzyknąłem i wybiegłem z kuchni.
-To nie fair! Jeśli ty zrobiłeś, to powinieneś umyć! -mówił zirytowany.
-Bywa! -odkrzyknąłem i skoczyłem na łóżko. Wziąłem telefon do ręki, i od razu, gdy odblokowałem, dostałem wiadomość. Jaki zbieg okoliczności. "Otworzyłem" kopertę, i ujrzałem sms'a od ______. Skąd ona ma mój numer? I skąd ja go mam?

______:
Jak tam twój chłoptaś? :D
Ja:
TO NIE JEST MÓJ CHŁOPAK.
______:
I ta kropka nienawiści na końcu. Aż się boję :(
Ja:
Powinnaś się bać  >:( .
______:
A tak na serio. Ojciec każę przekazać, że jutro masz przyjść.
Ja:
Dlaczego nie zadzwonił?
______:
Bo uznał, że mu się nie chce.
Ja:
O której mam być?
______:
Tak jak zawsze.
Ja:
Spoko, przyjdę.
______:
Nie masz innego wyboru Sehun.

Odłożyłem telefon na półkę. Nadal nie wiem, kiedy wymieniliśmy się numerami. Czy ona mnie wczoraj upiła? Jeśli tak, to będzie martwa. Dobra, nie będzie. Jej ojciec chyba by mnie zakopał żywcem.
-SEHUN IDŹ NA ZAKUPY! -krzyknął Luhan.
-Dlaczego ty tego nie możesz zrobić? -spytałem, wchodząc do kuchni.
-Ponieważ ja zawsze chodzę.
-Jak 'zawsze' to dzisiaj też powinieneś -burknąłem siadając na blat.
-Nie denerwuj mnie Sehun. Pamiętaj, że w dalszym ciągu jestem starszy -jęknął, rzucając we mnie zeszytem.
-Po co mi to? -spytałem zdziwiony.
-Jesteś idiotą, czy tylko udajesz? Na pierwszej kartce masz listę zakupów, wyrwij ją i idź to kup-odpowiedział, przewracając oczami.
-Okej -wyrwałem kartkę i ruszyłem na przedpokój. Ubrałem moje Adidasy, założyłem okulary korekcyjne (zapomniałem dodać, że jestem ślepy jak kura?) i ruszyłem w drogę, do najbliższego marketu.
Oczywiście, nie poszedł bym normalnie do sklepu. Zapomniałem portfela! Muszę wracać całą drogę, ponieważ mój mały mózg nie wyrobił z braniem rzeczy.
-Dzień Dobry Oh Sehun! -odwróciłem się szybko na schodach, o mało z nich nie spadając.Gdy ujrzałem naszą starszą sąsiadkę, szybko się ukłoniłem i ponownie ruszyłem do góry -jaka ta młodzież teraz zabiegana jest! -uśmiechnąłem się pod nosem i wbiegłem do mieszkania.
-Już? -spytał Luhan, który rozłożył się w dziwnej pozie na kanapie.
-Zapomniałem pieniędzy -burknąłem. Luhan zaczął się śmiać i mówić jaki to jestem głupi, a ja w ekspresowym tempie, zwinąłem portfel i trochę pieniędzy jemu. Przecież to nie jest kradzież,  jeśli on będzie za to jadł?
-Tym razem wszystko masz? -krzyknął gdy ja ponownie ubierałem buty.
-Tak. Twoje pieniądze również -odpowiedziałem i wybiegłem z domu. Zza drzwi było słychać tylko stłumione wołanie mojego imienia.

Nie wiem czemu, ale wydaje mi się że Lu trochę nawymyślał tych rzeczy. To ledwo mieści się w koszyku! Musiałem jedynie wstąpić w alejkę z czekoladami, bo mój kochany współlokator zeżarł moją i swoją. A zawsze mi mówił, że moja jest ohydna i nigdy jej nie dotknie! Zwinąłem z półki białą i mleczną czekoladę i ruszyłem do kas. Jak na nie szczęście wszędzie były długie kolejki. Stanąłem w tej, która wydawała się iść najszybciej i odłożyłem koszyk na płytki. Przesuwałem go delikatnym kopniakiem, ponieważ jestem leniwy i nie chciało mi się po niego schylić.
W pewnym momencie usłyszałem za sobą śmiechy, więc jako wścibski człowiek, spojrzałem w tamtym kierunku. Ujrzałem ______ z jej koleżankami, które na mnie pokazywały i się śmiały. Co ona robi w tym sklepie? Od kiedy tu kupuje? Dlaczego się ze mnie śmieją? Czy ona chce skończyć swoje życie? Nie no. Dobra. Przesadziłem. Może po prostu śmieją się z moich okularów. Są dość dziwne.
-Na serio jest gejem? -usłyszałem dość głośne pytanie z strony jednej z nich. Ponownie tam spojrzałem, a ________ przytakiwała swojej koleżance. W dalszym ciągu pokazywały na mnie. Czy ona na serio ma nie równo pod sufitem?
-Przepraszam pana, mógłby pan dać swoje produkty na taśmę? Będzie mi łatwiej kasować-spojrzałem na kasjerkę i z czerwoną jak burak twarzą, zacząłem wykładać pudełka i torebki.
-Przepraszam -burknąłem pod nosem, rzucając na taśmę wszystkie rzeczy, jakie Luhan kazał mi kupić. Kasjerka uśmiechnęła się do mnie i kasowała dalej. Gdy skończyła, wręczyłem jej banknoty i zacząłem pakować do reklamówek. Dotknąłem ręką policzka, a ono było rozpalone.Jak tylko ją spotkam to uduszę ją gołymi rękoma.

Rzuciłem torby na ziemię w kuchni a sam udałem się do pokoju.
-Coś się stało? -spytał Luhan. -Musiałeś dopłacić ze swoich czy nie było czekolady?
-Nie i tak -jęknąłem w poduszkę.
-Nie chcesz gadać to nie -odpowiedział i ruszył z powrotem do salonu. Wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni i postanowiłem napisać do tej zołzy.
Ja:
Czy ty na serio chcesz wykopać sobie grób?
_______:
Że ja? O co ci chodzi?
Ja:
Nie zgrywaj niewiniątka. Te teksty w sklepie były niepotrzebne.
_______:
Mówiłam im prawdę.
Ja:
Za krótko się znamy byś mogła powiedzieć jakiej jestem orientacji.
_______:
Za krótko pracujesz byś mógł mi grozić.
Ja:
Mam w dupie to ile pracuje. Najchętniej bym już nie przyszedł.
_______:
Ale przyjdziesz, bo potrzebujesz pieniędzy.
Ja:
Co ci do tego? Jak na razie chce tylko przeprosin i wytłumaczenia twoim koleżankom, że to było kłamstwo.
_______:
Nie mam zamiaru im nic tłumaczyć, a tym bardziej ciebie przepraszać.
Ja:
Zobaczymy jutro.
Rzuciłem telefonem o drzwi w pokoju i sam opadłem na łóżko. Usłyszałem otwieranie drzwi.
-Może jednak chcesz porozmawiać? -spytał Luhan, zbierając mój telefon.
-Spierdalaj -odpowiedziałem.
-Okej, okej. Tylko tym razem nie rzucaj -wytłumaczył i wyszedł.

Czemu muszę iść do tego cholernego miejsca? Zaczynam nie lubić swojej pracy. Zapukałem do drzwi i po chwili wszedłem do środka. Ściągnąłem buty i ruszyłem do salonu.
-Dzień Dobry Oh Sehun -przywitała mnie pani _____nazwisko______.
-Dzień Dobry -odpowiedziałem, kłaniając się.
-Dziś tylko posprzątanie domu i pilnowanie _______ ,dobrze?
-Dobrze proszę Pani -odpowiedziałem.
-Będziemy jak najszybciej. ______ jest w swoim pokoju -odpowiedziała i skierowała się do wyjścia. Gdy tylko zniknęła, stęknąłem zdenerwowany. Nie mam zamiaru się do niej odzywać. Ruszyłem do schowka z miotłami i wyciągnąłem potrzebne rzeczy, do sprzątania. Założyłem słuchawki i zacząłem sprzątać.
 Gdy muzyka z głośników, zagłuszyła mój telefon, zdenerwowany wbiegłem po dwa stopnie na raz. Ruszyłem do jej pokoju i otwarłem drzwi na oścież. Ona jak zawsze, z słuchawkami w uszach, słuchała muzyki z głośników. Czy ona na serio nie powinna być pod nadzorem lekarza? Wbiegłem jak piorun, wyłączając tą cholerną playlistę. To już kiedyś się wydarzyło. Deja Vu~
-CO TY ROBISZ?! -krzyknęła gdy wyłączyłem jej komputer.Wyszedłem ze spokojem i skierowałem się z powrotem do kuchni.

Po pewnym czasie, gdy zignorowałem jej krzyki z góry, zeszła na dół. Usiadła na kanapie i włączyła telewizję. Gdy tylko zaczęła ją pogłaśniać ,wyrwałem jej pilot i wyciszyłem całkiem.
-PRZESTAŃ! -ponownie krzyknęła tym swoim irytującym głosem. Nie odpowiedziałem i ruszyłem do jednej z łazienek. Wracając po odkurzacz, ujrzałem jak trzyma nogi na stoliku. Podszedłem do niej i zepchnąłem jej nogi na ziemię.
-To jest mój dom i będę robić co mi się podoba! Więc przestań! -krzyknęła i ponownie dała stopy, na stolik który polerowałem.Ponownie je zepchnąłem, tym razem mocniej.Spojrzałem na nią moim obojętnym wyrazem twarzy i prychnąłem. Po krótkiej wymianie wzroków, odszedłem ściskając ścierkę w dłoni. Poszedłem na górę. -Gdzie ty idziesz?!- krzyknęła i mnie wyprzedziła. Stanęła przed drzwiami, gdzie się udawałem i zablokowała mi drogę.
-Puść mnie -odezwałem się po raz pierwszy od jakichś trzech godzin. Wow.
-Jak nie to co? To jest mój pokój i ja go będę sprzątać! -krzyknęła.
-Tak? To proszę -odpowiedziałem, wręczając jej miotłę.
-Po co mi to? - spytała, zdziwiona. Prychnąłem prawie jak koń.
-Powiedziałaś, że będziesz go sprzątać, więc proszę, idź i to zrób -odpowiedziałem, krzyżując ręce.
-Ale to ty jesteś sprzątaczem! -ponownie zaczęła krzyczeć.
-Ale nie chcesz mnie wpuścić do pokoju i uznałaś, że sama to zrobisz. Idę do łazienki, jak skończysz to mnie zawołaj, sprawdzę co zrobiłaś -powiedziałem obojętnie i ruszyłem do kolejnych drzwi. Kątem oka widziałem jak ______ stoi jak kamień. Przybiłem sobie piątkę w lustrze, po czym zacząłem je szorować.

Po jakimś czasie, uznałem, że powinna już dawno skończyć. Czemu mnie nie  zawołała? Ruszyłem do jej pokoju i ujrzałem ją leżącą na łóżku. Poczułem jak krew płynie mi do policzków. Nie zrobiła nic!
-Czemu nic nie zrobiłaś? -spytałem, ściskając dłonie w pięści.
-Bo to twoje zadanie. Ja nie będę tego robić. Jest to obrzydliwe -jęknęła, patrząc na mnie z góry.
-Żadna praca nie hańbi. Jesteś kobietą! Sprzątanie i gotowanie najczęściej robią dziewczyny! Nawet twoja mama sprząta, chodź ma sprzątaczkę od tego! -zacząłem krzyczeć.
-Przestań drzeć ryja. Idź do domu, do twojego chłopaka, jakoś wytłumaczę to ro...
-ILE RAZY MAM CI MÓWIĆ, ŻE TO NIE JEST MÓJ CHŁOPAK?! -krzyknąłem jeszcze głośniej. ______ wstała, trochę wystraszona. -NIE JESTEM GEJEM I RACZEJ NIM NIE BĘDĘ! JEST TO MÓJ PRZYJACIEL, CZY ZROZUMIESZ TO WRESZCIE?!
-P-przestań krzyczeć -powiedziała ciszej.
-Teraz się boisz? A jak byłaś z koleżankami, wcale nie bałaś się na mnie pokazać palcem i opowiadać takie bzdury! -zniżyłem trochę ton, bo jej zbierały się łzy w oczach.
-Nic nie mówiłam wtedy, tylko przytakiwałam -odpowiedziała. Przewróciłem oczami.
-Czy ty na serio udajesz taką głupią? PRZYTAKIWAŁAŚ! To tak jak byś mówiła cały czas 'tak'! To jest to samo co mówienie! MÓWIENIE CIAŁEM DO JASNEJ CHOLERY! -ponownie zacząłem krzyczeć. Zbierało się to we mnie cały dzień.
-P-przecież to nie było nic złego. Wcale nie jestem głupia -odpowiedziała, patrząc w podłogę.
- Jesteś irytująca, wkurzająca i rozpieszczona! Nie da się z tobą spędzić nawet pięciu minut, bo po chwili już się jest zdenerwowanym! Wykorzystujesz wszystkich na lewo i prawo, a sama nic nie robisz! Nie szanujesz nikogo! Nawet własnych rodziców! Od tego, że masz pieniądze, poprzewracało ci się we łbie!-zacząłem wymieniać jej wady.
-A-ale mam też wiele dobrego. Przecież mam przyjaciół...
-Myślisz, że każda przyjaźń jest prawdziwa? Nie sądzisz, że to dlatego, że jesteś bogatsza niż połowa miasta?
-A-ale...-zaczęła się jeszcze bardziej jąkać-...a....a ty mnie lubisz? -spytała z nadzieją.
-Jak mam cię lubić, jeśli na to nie zasługujesz? Jesteś dla mnie nie miła. To między innymi przez to, nikt cię nie szanuje. Jak na przykład J A -powiedziałem jej to prosto w twarz. Wyszedłem z jej pokoju i skierowałem się ponownie do łazienki, dokończyć to co zacząłem.

Nie wyszła z pokoju już ani razu. Jej rodzice przyszli, gdzieś koło 21. W tym samym czasie, ja skończyłem wszystko i mogłem spokojnie wrócić do domu.
-Jestem! -krzyknąłem wchodząc do domu. Luhan od razu przybiegł, jak na zawołanie.
-Nic tam nie rozbiłeś? -spytał, przyglądając się mi.
-Dlaczego miałbym? Zrobiłeś coś na obiad? -ruszyłem do kuchni i otwarłem lodówkę na oścież.
-Byłeś od wczoraj nieźle wkurzony. Rzuciłeś telefonem, z taką siłą, że zostało wgniecenie w drzwiach -powiedział trochę zdenerwowany. Wyciągnąłem talerz z jakimś ryżem i zacząłem jeść zimne.
-Przepraszam. Dziś jest już lepiej. Powiedziałem co miałem powiedzieć i już mi na serio lepiej.
-Coś ty tam zrobił? Pracujesz tam nadal? -spytał, otwierając szerzej oczy.
-Jasne! Dlaczego nie miałbym? Przecież jestem wzorowym pracownikiem! -krzyknąłem, plując trochę ryżem.
-Rozumiem, idź już lepiej spać Sehun -odpowiedział i skierował się do swojego pokoju. Dojadłem szybko zimną potrawę i ruszyłem do swojego pokoju.

-SEHUN, WYCHODZIMY! -krzyknął mój 'ukochany' szef. Ukłoniłem się szybko i wróciłem do roboty.
- ______ JEST TAM GDZIE ZWYKLE! -dodała szefowa i usłyszałem trzask drzwi. Oklapłem szybko na kanapę. Dziś nie mam właściwie nic do roboty jak tylko pilnowanie tej dziewczyny. Ciekawe co dziś wymyśli.

Nic. Cicho. Od godziny jest cicho. Żadnej muzyki, żadnego tupnięcia. Ruszyłem szybkim krokiem do jej pokoju. Co jeśli ona tam zemdlała, lub coś sobie zrobiła, przeze mnie?Jezu, jestem taki niedojebany. To chyba ja powinienem był się leczyć, nie ona. Zapukałem w ekstremalnym tempie do drzwi. Cisza. Zapukałem jeszcze raz, mocniej. Nadal nic. Przycisnąłem klamkę. Zamknięte. Jak dobrze, jest mieć klucz do tych drzwi. Otwarłem. Uchyliłem i nic nie ujrzałem. Nie ma jej! Gdzie ona jest? Zacząłem wołać ją po imieniu. Po nazwisku. Nawet miłe zwroty jej nie przywołały! Okno było otwarte. Czyżby uciekła? Przecież jest już późno...JEZUS CHRYSTUS! JEJ COŚ SIĘ MOŻE STAĆ!

                                                                           *_______*
Przemierzałam ciche, ciemne aleje. Nikogo nie ma, jest cicho. Pewnie nawet nie sprawdzi czy jestem w domu. Przecież się na mnie obraził. Albo to ja na niego? Nie wiem. Lampy były już zaświecone od jakiejś godziny, może dwóch. Nie wzięłam telefonu. Nic. Po prostu wyskoczyłam z okna i udałam się tutaj. Pewnie i tak nikt nie będzie mnie szukał. Nagle krzaki po lewej zaczęły szeleścić i wyszedł z nich ktoś w masce.
-Dawaj wszystko co masz! -krzyknął. Przełknęłam głośno ślinę i zaczęłam się wycofywać. Na próżno. Za mną też ktoś był.
-N-nie mam nic! -odkrzyknęłam. Poczułam jak moje nogi robią się z waty.
-Na pewno nic nie masz? A chcesz coś mieć? Może trochę zadrapań i siniaków? -spytał ten za mną, popychając mnie do przodu. Upadłam na kolana. Łzy zaczęły mi mimowolnie lecieć z oczu.
-Przecież jesteś bogata! Powinnaś mieć przy sobie, przynajmniej portfel! -krzyknął jeszcze ktoś inny.
-Nic nie mam! Uciekłam! Nic nie wzięłam! -odkrzyknęłam. Poczułam pieczenie na policzku. Czy on na serio mnie uderzył?
-Przestań pierdolić! -przyłożyłam dłoń do policzka i poczułam ciepłą, klejącą ciecz na niej.
-Zawsze możemy ją zmusić do zaprowadzenia do domu -odpowiedział jeden z nich. Poczułam jak ktoś mnie podnosi.
-Czy będziesz grzeczna i przyniesiesz nam coś z domu? -spytał, plując na mnie. Miałam ochotę mu odpowiedzieć, ale ze strachu nie wyłoniłam nawet krzyku. Uderzył mnie dość mocno w brzuch.
-ZAPROWADZISZ NAS CZY NIE?! -krzyknął ten, który mnie trzymał. Wyplułam trochę krwi na ziemię i poczułam kolejne uderzenia. Runęłam na ziemię a oni mnie bili.
-ZOSTAWCIE JĄ! -krzyknął znajomy mi głos.
-A ty kim jesteś? Też chcesz dostać? -spytał jeden, który kopał najmocniej.
-Macie ją zostawić! - powiedział jakby przez zęby.
-Bo? - kolejny się ode mnie odsunął. Usłyszałam trzask. Uchyliłam delikatnie oczy i ujrzałam jak przez mgłę, jak jeden z złodziei leży na ziemi, a tęczowe włosy bujają się na boki. Po chwili otarł twarz i ponownie się zamachnął, na kolejnego. Złodziej wstał, i uciekł.
-O JA PIERDOLE! UCIEKAMY! -któryś z nich krzyknął i reszta również zaczęła uciekać. Ten z ziemi po chwili się pozbierał i też zaczął spieprzać. Tak bardzo chciało mi się spać. Ujrzałam nade mną tęczową grzywę i po chwili ciemność.
                                                                               *Oh* 
Wybiegłem z domu i zacząłem biegnąć wzdłuż ulicy. Rozglądałem się na wszystkie strony by tylko jej nie przegapić. Ujrzałem grupkę ludzi. Podążyłem w tamtym kierunku, by spytać się o _______. Jednak zatrzymałem się po chwili. Trzymali ją.
-Czy będziesz grzeczna i przyniesiesz nam coś z domu? -spytał jeden z nich. Po paru chwilach uderzył ją w brzuch. Wytrzeszczyłem oczy i ruszyłem do przodu.
-ZAPROWADZISZ NAS CZY NIE?! - krzyknął ten za nią. Po chwili upuścił ją i zaczęli ją kopać i bić.
-ZOSTAWCIE JĄ! -krzyknąłem wystraszony. Zacisnąłem dłonie w pięści tak mocno, aż moje knykcie zrobiły się białe. Zacząłem biegnąć w tamtym kierunku.
-A ty kim jesteś? Też chcesz dostać? -spytał ten 'najgroźniejszy'.
-Macie ją zostawić! -krzyknąłem jeszcze bardziej wkurzony. Przecież to typowe , osiedlowe Dresy. Słabeusze.
-Bo? -warknął kolejny. Nie przemyśleli jednego. Zamachnąłem się i usłyszałem trzask. Otwarłem oczy. To chyba nie była moja ręka, a twarz tego, który się nasunął. Po chwili poczułem potworny ból wargi. Spojrzałem na górę i ujrzałem jak kolejny próbuje się na mnie zamachnąć. Otarłem szybko wargę i uderzyłem kolejnego. Gdy tylko się pozbierał, zaczął ucieka.
-O JA PIERDOLE! UCIEKAMY! -krzyknął jeszcze inny. Reszta szybko się zwołała i zniknęli mi z oczu. Ostatni zbierał się z ziemi. Spojrzałem na niego wzrokiem pełnym pogardy i nienawiści, a gdy ten to ujrzał, poczołgał się w kierunku swoich kolegów. Podbiegłem do ______ i ujrzałem ją całą zakrwawioną.
-_____ nie zamykaj oczu, proszę -powiedziałem cicho. Chyba nie usłyszała, bo je zamknęła. Wziąłem ją szybko na ręce i zaniosłem do domu.
Jednak to nie jest mój szczęśliwy dzień. Samochód jej rodziców tu stoi. Kurde, kurde, kurde! Co robić? Zwolnią mnie! Pewnie i tak to zrobią, że wyszliśmy. Otwarłem szybko drzwi i wbiegłem do pomieszczenia.
-Sehun?! Coś ty jej zrobił?! -krzyknął jej ojciec. Spojrzałem na niego z bólem w oczach. Ustąpił mi drogi, a ja zaniosłem ______ do pokoju.
-Co się stało?! -krzyknęła, gdy tylko dotknęła łóżka.
-Leż spokojnie, bo zaraz przyjdzie twój tata i będzie nieprzyje...
-CZY WYJAŚNISZ MI DO JASNEJ CHOLERY, CO SIĘ STAŁO MOJEJ CÓRCE?! -krzyknął, wpadając do pokoju jak huragan. Wypuściłem powietrze na tyle głośno, by przyleciała jeszcze matka.
-Może wyjaśnimy to na dole? _______ powinna wypocząć -uznałem wstając na równe nogi.
-Możecie zostać, chętnie dowiem się co się stało ze mną -spojrzała na mnie wzrokiem typu 'zabiję cię, jeśli ty mi to zrobiłeś', więc z powrotem usiadłem na krześle.

-SEHUN CO CI SIĘ STAŁO?! -krzyknął Luhan gdy wszedłem do domu.
-Mało ważne -jęknąłem i udałem się do łazienki. Po chwili przyleciał Lu z apteczką.
-Trzeba to odkazić -uznał, przykładając mi wacik nasączony wodą utlenioną. Syknąłem.
-Po co mi plaster na wargę? -spytałem, gdy ten przyklejał mi płatek z Hello Kitty. Skąd my mamy takie różowe plasterki?
-Żeby szybciej się zagoiło, i żebym nie musiał na to patrzeć. Teraz gadaj co żeś zrobił. Pobił cię szef? A może Ogrodnik? -powiedział, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Nie to nie szef, nie byłby do tego zdolny. Ja jestem ogrodnikiem. To nie temat na dzisiaj. Idę spać. Jestem zmęczony dzisiejszym dniem. Jutro mnie nie budź.
-Czemu? Przecież idziesz do pracy! - pisnął.
-Zwolnili mnie Luhan -odpowiedziałem i wyszedłem z łazienki. Skierowałem się do pokoju i od razu zamknąłem za sobą drzwi na klucz. Dla wszelkiego spokoju. Usiadłem na podłodze i oparłem się o wejście. Chciałem jej uratować dupę, a ona mnie nawet nie obroniła...

-WYPUŚCIŁEŚ JĄ Z DOMU?!
-Wyszła sama, przez okno -odpowiedziałem.
-MIAŁEŚ JEJ PILNOWAĆ! JAKBY STAŁO SIĘ COŚ POWAŻNIEJSZEGO?! 
-Przepraszam. Biegłem tak szybko jak tylko mogłem. Jeszcze sam zostałem pobity.
-NIE POTRAFISZ PRZYPILNOWAĆ JEDNEJ OSOBY?! TO NIE JEST TAKIE TRUDNE!
-Przepraszam. Wiem, że zawiodłem, ale ważne, że żyje czyż nie?
-TY JUŻ NIE ŻYJESZ! POKAŻ SIĘ JESZCZE RAZ W TYM DOMU, A POWYBIJAM CI WSZYSTKIE ZĘBY I WYKRĘCĘ KARK!
-C-czyli jestem zwolniony?
-A JAK MYŚLISZ? ZOSTANIESZ W TYM DOMU PO TYM CO ZROBIŁEŚ?-krzyknął. Ukłoniłem się jemu, jej i ______. Patrzyła na mnie pustym wzrokiem.
Wyszedłem jak najszybciej z tego domu i biegłem do domu.

Nie mogłem nic więcej zrobić! Chodź właściwie, jeśli bym jej nie powiedział tych rzeczy, pewnie by nie uciekła. Jestem idiotą.

-SEHUN! KTOŚ DO CIEBIE! -krzyknął Luhan, przy tym budząc mnie. Czy ja spałem na ziemi? Otwarłem drzwi i ujrzałem całą rodzinę ______nazwisko______. Ukłoniłem się nisko i zdziwiony podszedłem do nich. ______ cicho się zaśmiała, a ja spojrzałem w lustro. Włosy ułożone na wszystkie strony i ten nieszczęsny różowy plaster. Zabiję Luhana. Niech tylko go spotkam. Odkleiłem szybko to badziewie i ułożyłem przyzwoitszą fryzurę.
-Chciałam ci osobiście podziękować za to, że mnie uratowałeś -powiedziała po chwili.
-Nie ma za co. Takie było moje zadanie -odpowiedziałem, uśmiechając się do niej po raz pierwszy.
-Takie jest twoje zadanie -dodał jej ojciec. Otwarłem usta, po czym je od razu zamykając. ______ znowu cicho się zaśmiała.
-Czy....czy ja znowu zostałem przyjęty do pracy? -spytałem uradowany.
-Uznam, że tej akcji nie było i jeszcze trochę pożyjesz. Ale jeszcze raz, to przywitasz się z Michałem Aniołem -powiedział. Ukłoniłem się jeszcze niżej niż wcześniej. Jak?

                                                                        *________* 
-MASZ GO PRZYJĄĆ Z POWROTEM! TO MOJA WINA! -krzyczałam do mojego ojca.
-NIE MOGĘ! NIE ROZUMIESZ, ŻE PRZEZ NIEGO MOGŁAŚ ZGINĄĆ?! -krzyknął. Łzy zbierały mi się w oczach. To przeze mnie stracił pracę. Padłam na kolana. -_______ co ty robisz? -spytał zdziwiony.
-Tato....tato proszę. Obiecuje, że już nigdy to się nie powtórzy. To moja wina, bo uciekłam. Byłam głupia, proszę tato. Wybacz mu -łzy leciały mi na podłogę.
-D-dobrze. Może wrócić -powiedział zdziwiony.

Nie ma za co, Sehun. Jeszcze mi podziękujesz.

~-SEHUN PRZESTAŃ MNIE CHLAPAĆ! -krzyknęłam, próbując się opalać. Rodzice wreszcie zgodzili się, by pracował na innym stanowisku. Już teraz nie pracuje u nas w domu (chodź czasem się zjawia.Jak na przykład teraz) a po drugiej stronie ulicy. Sąsiadom tak bardzo się spodobał, że zechcieli go tam. Więc teraz pracuje w dwóch miejscach. U nich sprząta, u nas 'opiekuje' się mną. Właściwie robimy co chcemy. Jestem pełnoletnia, ale nie chciałam by odchodził, więc przychodzi tu kiedy zechce i spędzamy razem czas. Jak na przykład teraz. Ja się opalam a on pływa w basenie. Rodzice gdzieś wyjechali, więc kazali mu przyjść. Jestem ciekawa, czy oni wiedzą o tym co on tu wyprawia.
-A jeśli nie przestanę to co? -spytał podpływając do brzegu. Zignorowałam go i opalałam się dalej. Po chwili ktoś zasłonił mi słońce i kapał na mnie zimną wodą.
-ZIMNA WODA! PRZESTAŃ, PROSZĘ! - pisnęłam.
-Nie przesadzaj -odpowiedział uśmiechnięty od ucha do ucha. Nadal ma tęczowe włosy. I nadal jest ode mnie starszy, chodź zachowuje się mniej dojrzale. Wstałam z leżaka i jakoś się zdarzyło, że stał na krawędzi. Podeszłam do niego i popchałam. Zapomniałam, że on jest bardziej umięśniony i tylko się zachwiał.
-Chciałaś mnie wepchać do tej głębokiej wody? O ty mała smarkulo! Jak cię dogonię, to tego pożałujesz!- krzyknął. Zaczęłam uciekać przed nim. Schowałam się w jednym z pomieszczeni, a on przebiegł dalej. Po chwili jednak wrócił ze skrzyżowanymi rękoma. -Chciałaś się schować?
-Możliwe -odpowiedziałam opierając się o ścianę.
-Powinnaś zostać ukarana! -krzyknął.
-Weź przestań.Nie jestem już taka młoda na kary -odpowiedziałam.Sehun oparł jedną rękę o ścianę za mną.
-Zapomniałem, że jesteś już pełnoletnia -jęknął.
-Zapomniałam ,że masz za mały mózg by spamiętać takie rzeczy -odpyskowałam. Sehun opierał się już obiema dłońmi. Zmniejszył naszą odległość o parę milimetrów. A może centymetrów?
-Teraz to już zostaniesz ukarana -odpowiedział nadal się przybliżając.
-Jak? -spytałam, udając, że nie wiem co chce zrobić.
-Głupia jesteś -odpowiedział i wbił się w moje usta.Odwzajemniłam pocałunek.
-No, no.Nie wiedziałem, że aż tak się do siebie zbliżyliście. -Sehun szybko się ode mnie odsunął i walnął głową w półkę.Ukłonił się szybko mojemu ojcu,a ja zaczęłam się śmiać.
-Przepraszam proszę Pana -wystukał pocierając bolące miejsce.
-Nie zepsuj tego Sehun. Liczę na to, że będziesz moim zięciem -odpowiedział i odszedł. Sehun stał z otwartą buzią na oścież.
-Słyszałaś to co ja? -spytał nie dowierzając. Zaśmiałam się cicho.
-Tak Sehun, chyba wszyscy to słyszeli -odpowiedziałam. Przybliżył się do mnie. -Co ty robisz?
-Przecież dostałem pozwolenie na to. Nawet na oświadczyny -powiedział i złączył nasze usta.

*Napój alkoholowy wykonywany z mieszanki ryżu i pszenicy.Zawiera 6%-7% alkoholu.Popularny wśród młodych ludzi z miast.
**Ok.3000 zł


Wowowowo.Dawno mnie tu nie było! <3

Podoba się? :<


czwartek, 19 listopada 2015

4.BYŁY CZŁONEK EXO*Luhan* Lu Han


Chce spełniać marzenia.Jednym z moich wymarzonych rzeczy jest zostanie Trainee.I chyba powoli się spełnia.Właśnie pakuje swoje manatki i wyjeżdżam do Seulu!Czy to nie wspaniałe,że mogę pokazać swój  talent?Nawet zbytnio nie wiem co mnie tam czeka...
-_____ jesteś gotowa?-krzyknął mój ojciec z dołu.Ma zamiar zawieść mnie aż tam!Nadal w to nie wierzę.Jeśli przejdę Casting,wygram wszystko.
-Tak,już schodzę-odpowiedziałam ,pożegnałam się z moim pokojem i wyszłam z domu.

Właśnie wchodzę do SM Entertainment.Jestem tak podekscytowana,że mam ochotę skakać po całym budynku.A co jeśli mnie nie ze chcą?Właściwie nie myślałam o tym.Pewnie zostanę kelnerką czy coś.Tak sądzę.Wchodząc do poczekalni,usiadłam na jednym z krzeseł.Mój tata został w samochodzie.Jestem sama,zestresowana,pewnie bez szans.
-PROSZĘ WSZYSTKICH O PODEJŚCIE PO NUMEREK!-krzyknął jakiś facet w ciemnych okularach.Posłusznie wstałam i podeszłam po cyfry.Ze stresu ledwo odczytałam te numery.Chyba 45386.
-Też się tak stresujesz?-spytała dziewczyna siedząca obok..
-Bardzo-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Jestem Bae BoReum- powiedziała z uśmiechem.
-_____-dopowiedziałam.

-Numer 45386-powiedział człowiek w garniturze.Gdy po chwili mój mózg przetworzył,że to ja ,wstałam i poszłam za mężczyzną.
-Witam.Zaczynaj,bo nie mamy czasu-powiedział ten sam facet w ciemnych okularach,siedzący na krześle.Wzięłam mikrofon i zaczęłam śpiewać i tańczyć do tej piosenki. Nie powiem że wychodziło mi to źle,bo po tylu ćwiczeniach było przynajmniej dobre.Gdy skończyłam,spojrzałam na mężczyznę.Okulary miał ściągnięte,i patrzył na mnie z otwartą buzią.Nie wiem co właściwie sądził.Było to zdziwienie,że to było takie okropne czy takie dobre?

Pożegnałam się,i wyszłam do poczekalni.On ani razu się nie odezwał!
-I jak było?-spytała zdenerwowana BoReum.
-Tak trochę cicho-odpowiedziałam.Zaraz miała być ona.
-Ale podobało mu się czy nie?-dopytywała.
-Nie wiem!Nie powiedział ani słowa po moim występie.Tylko patrzył się na mnie-odpowiedziałam,siadając na swoim krześle.


-I JAK?-krzyknęłam gdy przybiegła do mnie.
-Powiedział,że jest szansa,że się dostanę!-krzyczała.Uśmiechnęłam się.
-Jestem ciekawa co będzie ze mną-dodałam cicho,gdy wreszcie usiadła.
-Ja też!-odpowiedziała pijąc wodę.

Właśnie czytają listę kto się dostał!Jezusie!
-...i Bae BoReum- powiedział.Nie przeczytał mnie.Po prostu mnie nie przeczytał.Nie dostałam się?Słyszałam płacz wewnątrz mnie.Głośny płacz.Za głośny.
-Płaczesz?Przestań!-krzyczała Bae.Mam nie płakać?
-ZAPOMNIAŁBYM!Bardzo dobrą uczestniczką była ____.Nie mówię że najlepszą,ale jedną z lepszych.Ona też się dostała.To chyba było oczywiste.Więc czemu płacze?-spytał człowiek w okularach uśmiechając się do mnie.Spojrzałam na niego,i zaczęłam krzyczeć.
-WIDZISZ?!MÓWIŁAM!-krzyczała razem ze mną,BoReum.

Pierwszy dzień.Jestem w pokoju,razem z Bae i paroma innymi dziewczynami.Jak się dowiedziałam,dziś jeszcze mogliśmy pospać.Spaliśmy trzy godziny.Czy to dużo?
-Witam zebranych-zaczął ten sam facet w okularach.-jak się spało w waszych nowych pokojach?Myślę że dobrze,bo nie spędzicie tu mniej niż rok.Regulaminy wiszą na waszych drzwiach.Przeczytajcie sobie.Jeśli złamiecie jakiś punkt,możecie się pożegnać z Trainee.Wstajecie o 5:30 chodzicie spać o 3-4.Chodzicie do szkoły,ćwiczycie,jecie mało.Jak na razie wam wystarczy.Jest 6:00.Zaraz zaczną się wasze ćwiczenia taneczne.Grupy znajdziecie za wami.Żegnam i życzę powodzenia-zakończył i odszedł.Podeszłam do tablicy,i próbowałam odnaleźć siebie.Jest!Numer sali:556.
-Gdzie idziesz?-spytała Bae.
-556,a ty?-odpowiedziałam.
-123.Spotkamy się później!-krzyknęła i pobiegła.Poszłam szukać swojej sali.Nawet nie wiem gdzie zacząć!Gdy rozglądałam się po korytarzach,czy to nie ten,wpadłam na kogoś.
-Oj!Przepraszam!-krzyknęłam od razu się odsuwając.
-TWOJE PRZEPROSINY MAM W DUPIE!-powiedział trochę wkurzony.
-Na serio nie chciałam!-odpowiedziałam trochę zirytowana jego zachowaniem.Bo kto normalny wydziera się właściwie o nic?-Po prostu jestem nowa i szukam sali ,i nie zauważyłam cię.
-Co szukasz?-dopytał z niezbyt miłym wyrazem twarzy.
-Sali 556-odpowiedziałam.
-Na serio?Musisz iść na prosto,w prawo po czym po schodach w górę,na lewo i prosto-odpowiedział i odszedł.Może jednak go polubię?

Co za kawał drania!Oszukał mnie!Wyszłam w jakieś przeklęte korytarze,z których nie potrafiłam wyjść przez piętnaście minut!A gdy wyszłam ,przez kolejne dziesięć szukałam sali!Otwarłam drzwi i wbiegłam na sale.
-Co tak długo?-spytała trenerka.
-Przepraszam,nie potrafiłam znaleźć sali-powiedziałam,kłaniając się po same kostki.
-Nic się nie stało,idź na swoje miejsce-uznała.Po chwili pokazała mi palcem.Stanęłam na pokazanym miejscu i zaczęłam się rozgrzewać.-Dziś przyjdzie do was chłopak,który będzie debiutował w zespole EXO.Jest to Lu Han .Powinien przyjść za niedługo i pomóc wam nauczyć się danego układu.Żeby dostać się do zespołów,musicie spełniać warunki.Jednym z nich jest nauka tego tańca-myślę że nie może być jakoś bardzo trudny,co nie?

Myliłam się.Jest bardzo trudny.Ćwiczymy go już dwie godziny,a ja nie mogę zapamiętać najprostszych ruchów.Czemu mi tak nie wychodzi?
-Dzień Dobry!Można?-usłyszałam znajomy głos.Spojrzałam na drzwi,i zobaczyłam tego samego chłopaka,który "pomógł" znaleźć mi to miejsce.
-Można,można!Dobrze że wreszcie przyszedłeś LuHan!-ucieszyła się trenerka.Wszystkie dziewczyny patrzyły na niego jak na obrazek!O co chodzi?Przecież wcale nie jest przystojny.Nawet nie jest mądry.Jest brzydki,głupi i złośliwy!Tak właśnie.
Z uśmiechem wszedł do sali,zamykając drzwi.Spojrzałam na niego piorunującym wzrokiem,którym chciałabym żeby zginął.
-Więc może pokażesz czego dziewczyny będą się uczyć?-spytała trenerka mrugając do niego rzęsami.Ona też?
-Mam pokazać dziewczęcy układ?-spytał śmiejąc się.
-Po prostu pokaż swój układ,którego ty się uczyłeś-odpowiedziała z uśmiechem trenerka.Posłusznie ustawił się na środku sali,czekając na muzykę.Za ten czas poszłam napić się wody.Gdy zaczął,patrzyłam na niego kątem oka.Jakoś niezbyt interesowało mnie,co tańczy i jak.Słyszałam te westchnienia dziewczyn obok,i zdania typu "jaki on jest piękny". Westchnęłam cicho nad tym jakie są głupie.Jest irytujący i zapatrzony w siebie.

Musimy tańczyć przy nim.Może to nie było by takie złe jakby nie podchodził do wszystkich dziewczyn i pokazywał im kroki trzymając je za tyłek.Na szczęście ode mnie się odwalił.
-Stop!-krzyknął patrząc na mnie.Posłusznie,muzyka stanęła.-Ta tutaj nie radzi sobie z ruchami-dodał pokazując na mnie.Skrzyżowałam ręce patrząc na niego.-Jeśli na serio nie umiesz się odnaleźć,to po co tu przyszłaś?-spytał z tym oszukanym uśmieszkiem.-Grajcie dalej.Ja idę na swój trening-odpowiedział i po prostu wyszedł.Co on sobie myśli?Przecież teraz całkiem nieźle mi idzie.Nie jestem najgorsza.Uczę się tego układu już dobre cztery godziny.Przecież nie może być aż tak źle.

Zostałam.Przejęłam się jego słowami i zostałam wieczorem ćwiczyć ten durny układ.Jest już piąta w nocy a ja nadal to ćwiczę,by opanować to do perfekcji.Na każdej przerwie to robię,od rana.Czemu jego słowa mnie zraniły?Przecież jest dupkiem.Pewnie leci tylko na cycki,a w głowie to osioł.Ale dlaczego uznał że nie umiem się odnaleźć?Przecież nadążałam,tylko niektóre kroki mi nie wychodziły?
-AŁA!-krzyknęłam głośno.Tak,z moich przemyśleń wyrwała mnie moja noga,która wywróciła mnie całą.Żebym tylko nikogo nie pobudziła,błagam.Szybko zebrałam swoje rzeczy i wyszłam z sali.Wbiegłam do mojego pokoju,gdzie wszystkie dziewczyny już śpią.Położyłam się na moim łóżku w ubraniach,by choć na chwilę odpocząć.Gdy po piętnastu minutach,postanowiłam wziąć prysznic,bo śmierdzę jak zdechła ryba,zerwałam się z łóżka.Wzięłam ręcznik i jakieś ubrania ,i weszłam do łazienki.

Ciepły prysznic całkiem nieźle mi zrobił.Czuję się lepiej i nawet jakoś wypoczęta.Choć nie spałam całą noc.Była 5:45,a ja suszyłam włosy w pokoju.Moje koleżanki już wstały.
-Czy ty _____ spałaś w nocy,choć trochę?-spytała Bae.
-Mam być szczera?-spytałam,a gdy przytaknęłam dodałam:-Nie.Ćwiczyłam układ.Ale nie jestem zmęczona!
-Na pewno?Nie chce by cokolwiek się tobie stało-uznała zmartwiona.
-Na pewno.Czuję się bardzo dobrze-powiedziałam z uśmiechem
-Wczoraj do nas na zajęcia przyszedł jakiś Baekhyun z EXO.Był taaaki przystojny!-krzyknęła Do SeolRi.
-A u nas był Xiumin z EXO!-odkrzyknęła jej Tia NaWook.
-A u ciebie kto był ___?-spytała BoReum.stanęłam jak wryta.Czemu one gadają tylko o tym zespole.
-Nikt ważny i przystojny-odpowiedziałam zirytowana.
-Jesteś zła?-spytała Nam ChonGun.
-Ani trochę.Jakiś Luhan z EXO czy ktoś taki-odpowiedziałam bez uczuć.Właśnie zepsuto mi dzień.Dziękuje.


Zjadłam mniej niż nam dali.A nie mówię,dają tu bardzo mało.
-Czemu nie jesz?Może jesteś chora?-spytała BoReum.
-Po prostu nie jestem jakoś głodna-odpowiedziałam grzebiąc w talerzyku.
-Widzimy się po zajęciach śpiewu!-krzyknęła NaWook i wszystkie się rozdzieliłyśmy.Weszłam do mojego stanowiska.Ujrzałam jakiegoś chłopaka.
-Cześć!Ty jesteś ____?-spytał.
-Um...tak?-odpowiedziałam,trochę nie wiedząc kim on jest.
-Jestem .Kim MinSeok.Mamy razem te zajęcia-odpowiedział z uśmiechem.
-Miło poznać-odpowiedziałam.On chyba jest w zespole razem z irytującym Luhanem.Z opisu pasuje na Xiumina.Nie wiem czy chce mieć z nim lekcje.Ale jakoś nie mam wyboru.
-Więc jak pierwsze dni?-spytał opierając się o pianino.
-Całkiem nieźle-odpowiedziałam mało zgodnie z prawdą.Bo właściwie jako tako jest tu spoko,tylko ten cały dupek mi tu zawadza.
-Spodoba ci się!Jest tu świetnie,ludzie mili...-Mili?Chyba nie wszyscy.
-Dzień Dobry!Przepraszam za spóźnienie-odpowiedział nauczyciel wchodząc do środka.Usiadłam na krześle słuchając co nam powie.


Zajęcia odbyły się bez jakiegoś większego problemu.
-Będziemy spotykać się przynajmniej co tydzień.Musimy się kiedyś bliżej poznać,nie sądzisz?-Zasugerował MinSeok.
-Było by miło-odpowiedziałam z uśmiechem.Jest całkiem miły w porównaniu do Luhana.
-To do zobaczenia!-krzyknął i odszedł.Poszłam zobaczyć co teraz mam.Przeczytałam że jest to nauka.Wróciłam więc do pokoju,gdzie przez godzinę mam się uczyć,a potem mam iść na języki obce.Dam radę.Weszłam do pokoju i ujrzałam moje przyjaciółki,zagadane jak zwykle.
-Wy nie macie się uczyć?-spytałam z uśmiechem.Usiadłam na moim łóżku.
-Opowiadamy z kim mieliśmy zajęcia.Ja miałam z Kai'em!-krzyknęła szczęśliwa Do.
-Ja z Krisem-dodała Tia.
-A ja z Sehunem-uznała Nam.
-Ja z D.O-powiedziała Bae.
-A ty ____?
-Z Xiuminem.Chyba-odpowiedziałam.
-Nie przedstawił się?-zapytała zdziwiona Do.
-Znaczy przedstawił się,Ale nie jako Xiumin tylko Kim MinSeok- odpowiedziałam  przewracając oczami.Ktoś zapukał do naszych drzwi.Gdy nie zobaczyłam by któraś się ruszyła,wstałam i otwarłam je.Zobaczyłam w nich Luhana.Zdziwiłam się,ale on chyba nie popatrzył się kto mu otworzył bo coś czytał z kartki.
-Szukam jakiejś ____. Znasz ją?-spytał nadal nie odrywając wzroku z papieru.
-To ja.Co?-spytałam krzyżując ręce.Spojrzał na mnie.Jego wzrok z łagodnego,zmienił się w ten sam,zirytowany.
-Masz mieć teraz zajęcia tańca,na których się nie zjawiłaś-odpowiedział.
-Z tego co piszę na tamtej tablicy,mam się uczyć w pokoju a potem iść na zajęcia językowe-powiedziałam piorunując go wzrokiem.
-Według moich papierów teraz masz zajęcia taneczne,a potem śpiew-uznał krzyżując ręce.
-Dla twojej wiadomości śpiew miałam przed chwilą-odpowiedziałam ściskając zęby ze zdenerwowania.
-Ja nigdy się nie mylę-syknął przez zęby.Wyszłam z pokoju i skierowałam się w jednym kierunku.-Gdzie ty idziesz?-spytał
-Udowodnić tobie,że jednak się mylisz-odpowiedziałam przychodząc bliżej tablicy.Znalazłam siebie-widzisz?Piszę śpiew,nauka w pokoju,języki,taniec-nie dasz mnie wrobić dupku.
-JAK POWIEDZIAŁEM ŻE SIĘ NIE MYLĘ,TO SIĘ NIE MYLĘ!-krzyknął.
-Nie powinieneś się wściekać na mnie tylko na tego co dał ci te papiery-odpowiedziałam i wróciłam do pokoju.
-To był ten Luhan?-spytała Bae od razu gdy zbliżyłam się do łóżek
-Tak?-odpowiedziałam trochę zdziwiona.
-Powiedziałaś że jest nikim!Przecież jest taki słodki!-krzyknęła Do.Westchnęłam.

Parę dni minęło,a jego nie minęłam ani razu.Jestem z tego dość szczęśliwa.Choć chyba moje szczęście nie potrwa za długo.Właśnie idzie w moim kierunku.
-CZEMU?-krzyknął gdy tylko się do mnie zbliżył.
-Co "czemu"?-spytałam zaskoczona.
-Xiumin cały czas o tobie gada!-wykrzyczał mi to w twarz.
-Nie wiem!Daj mi spokój!-odpowiedziałam próbując go wyminąć.
-Nie dam ci spokoju!Cały czas mi wchodzisz w drogę!-krzyknął.
-Jesteś jakiś głupi?Przecież ty teraz podszedłeś!-uznałam.
-Luhan zostaw ją-usłyszałam czyiś głos.Spojrzałam w tamtym kierunku,ale niezbyt wiem kim on jest.
-Bo co?-spytał zdenerwowany.
-Bo nic ci nie zrobiła,i narobisz sobie problemów.Chcesz być gwiazdą?-spytał chłopak.Luhan spojrzał na mnie jeszcze raz i odszedł w innym kierunku.
-Dzięki-odpowiedziałam uśmiechając się do chłopaka.
-Nie ma sprawy.Jestem Lay- uznał podchodząc trochę bliżej.
-______-przedstawiłam się,podając mu rękę.
-Długo tu już jesteś?Nie widziałem cię wcześniej-uznał.
-Od tygodnia-odpowiedziałam.


Lekcje tańca.Znowu tu jest.Za zastępstwo trener.Idealnie.
-____ postaraj się bardziej-usłyszałam po raz dziesiąty.
-Dobrze-odpowiedziałam trochę zirytowana.Tańczymy ten sam moment już paręnaście razy!
-Stop!-krzyknął Luhan odwracając się.-Czy ty sobie zdajesz sprawę jak tańczysz?
-Co niby robię źle?-spytałam.
-Wszystko!Po prostu to nie taniec dla ciebie.Trainee nie jest dla ciebie.Nie radzisz tu sobie.Jesteś gruba.Obżerasz się po nocy cukierkami?A może uciekasz w nocy i jesz na mieście?Do tego jesteś brzydka.Nie możesz być Visualem.Nie umiesz tańczyć i śpiewać.Tancerz i piosenkarz odpada.Co ty tu jeszcze szukasz?-spytał z uśmiechem.
-Nie uważasz,że jesteś wredny?Że masz tylko ładną buźkę,a w główce nic?-spytałam i wyszłam z pomieszczenia.Uspokój się ____. Przecież on cię ani trochę nie rusza,co nie?

-Jak się dogadujesz z LuHanem?-spytała BoReum.Jesteśmy tu już dwa miesiące.Wiele się za ten czas działo.
-Dobrze?-odpowiedziałam.Kłamstwo.Nie dogaduje się z nim.Jak coś ode mnie chce,to najczęściej jest to dogryzienie mi.Już przestałam mu odpowiadać.To już nie jestem irytujące tylko denerwujące.
-Czyli że się pogodziliście?-odparła Do.
-Nie.Po prostu ostatnio go nie mijam-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.A może go mijam,tylko go nie zauważam?
-Jesteś głupia.Jak możecie się nie mijać,jak przechodzi koło naszego pokoju rano?-spytała Tia.
-Może nie w tym czasie gdy ja wychodziłam-odparłam i położyłam się na łóżku.

Wyszłam z pokoju,w celu zobaczenia ile jeszcze mam czas wolny.Pół godziny.Aż pół godziny.Odwróciłam się i na kogoś wpadłam.
-Przepraszam!-krzyknęłam wystraszona.Gdy spojrzałam w górę znowu ujrzałam jego .Fuknęłam i próbowałam go wyminąć.Oczywiście musiał mnie zatrzymać.Spojrzałam na niego bez zrozumienia.
-Czemu na mnie wpadasz?-spytał znowu obrażony.
-Jak stoisz za mną to się nie dziw-odpowiedziałam.
-Możesz wytłumaczyć mi dlaczego mnie unikasz?Nie chcesz usłyszeć prawdy?-spytał.
-Nie unikam cię.Po prostu nie było szans  by cię spotkać-odpowiedziałam krzyżując ręce.
-No nic.MinSeok i Lay chcą żebyś kiedyś do nich przyszła-powiedział.
-Czy ty właśnie zaproponowałeś mi przyjście,i to w miły sposób?-odpowiedziałam zdziwiona.
-Nie ja a Xiumin i Lay.I nie jestem miły grubasku-Ałć.
-Może kiedyś wpadnę-powiedziałam i go wyminęłam.
-Masz teraz przyjść-uznał.
-Od kiedy 'kiedyś' to 'teraz'?-spytałam.Nie usłyszałam odpowiedzi,ale za to zostałam pociągnięta za rękaw.-umiem sama chodzić-dodałam próbując wyrwać część mojej koszulki.
-Wątpię,chyba umiesz się toczyć-odpowiedział ciągnąc dalej.Fuknęłam zdenerwowana.

-Przyprowadziłem tą waszą _____-odpowiedział wpychając mnie do pokoju.Prawie upadłam,gdyby nie to że jeden z nich mnie przytrzymał.
-Dzięki-odpowiedziałam.
 -Cześć _____!-krzyknął Kim MinSeok od razu jak weszłam.
-Cześć-odpowiedziałam.
-Fajnie że przyszłaś-dodał Lay.
-Napijesz się czegoś?Mamy tylko wodę-powiedział chłopak który mnie złapał.
-Nie dziękuje-odpowiedziałam z uśmiechem.
-Siadaj.Przedstawię cię wszystkim-uznał Xiumin z uśmiechem.

Spędziłam tam całą swoją przerwę,po czym od razu udałam się na taniec.
-_____ poczekaj!-krzyknął ktoś za mną.Gdy ujrzałam Luhana przyśpieszyłam kroku.-Jesteś za gruba by przede mną uciekać-odpowiedział z tym swoim uśmieszkiem.
-Jesteś wnerwiający-odpowiedziałam i weszłam na sale.
-A TY BRZYDKA-krzyknął zdenerwowany.Fuknęłam na cały pokój.

-Grubasku!-krzyczał za mną.Znów muszę przed nim uciekać,bo znów mnie śledzi.-Weź przestań uciekać,bo się zmęczyłem!-krzyknął
-I kto tu jest gruby?-spytałam zirytowana,stojąc przed nim.
-Ty?-spytał dysząc.
-Widzisz,nie jestem gruba-uznałam,odwracając się by znowu odejść.Jednak to nie nastąpiło,ponieważ Luhan chwycił mnie za rękę,ponownie mnie odwracając.
-A może jednak?-spytał patrząc na mnie.
-Jesteś głupi-powiedziałam wyrywając dłoń z jego uścisku.


Paręnaście dni słyszałam jak mi ubliża.Nie wiem ile to jeszcze zniosę ale jestem na skraju załamania nerwowego.Cały czas za mną łazi i gada dość nie miłe rzeczy.Ledwo funkcjonuje przy nim.Czemu mi to robi.
-I jak _____ nauczyłaś się tej piosenki?-spytał Xiumin.
-Jasne!-odkrzyknęłam,jak bym była najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
-Bardzo się cieszę-odpowiedział.
-Cześć grubasku-usłyszałam ten znajomy głos za mną.Odwróciłam się.Był wieczór a on znowu przyszedł mnie denerwować?
-Co chcesz?-spytałam niechętnie.
-Po prostu przyszedłem poprawić sobie humor-odpowiedział.
-A mi zepsuć?!-krzyknęłam.
-Ale przecież grubaski się nie wściekają-uznał uśmiechając się.
-Ile razy mam ci powtarzać,że nie jestem gruba?-spytałam.
-A to,co to jest?Koło ratunkowe?-spytał dotykając mojego brzucha.Mam tego dość.Naleciały mi łzy do oczu,ale zamiast rozpłakać się,uderzyłam go w twarz.Dość mocno.Chwycił się za policzek a ja uciekłam do jakiejś sali.Zamknęłam drzwi.Słyszałam jak szedł za mną.
-WPUŚĆ MNIE!-krzyknął zdenerwowany Lu Han.Chyba na serio jest wściekły.Tylko o co?O to że mu oddałam?Łzy mimowolnie pociekły mi po policzkach.Cały czas walił w te drzwi.Nie wiem ile czasu spędziłam na płakaniu,ale po tym usnęłam przy ciągłym pukaniu.

Obudziłam się koło 5 rano.Mój mózg jest zaprogramowany by wstawać o takiej godzinie.Za oknami było ciemno,a w sali świeciło się światło.Nie słyszałam nikogo na korytarzu,więc sądzę iż Lu Han sobie poszedł.Spojrzałam w wielkie lustro.Na twarzy miałam czarne smugi po płaczu,a usta spuchnięte i popękane.Włosy rozczochrane,a oczy zaszklone gotowe do kolejnej porcji płaczu.Westchnęłam cicho,i skierowałam się do drzwi.Gdy tylko je uchyliłam moim oczom ukazała się sylwetka Luhana.Stał ze skrzyżowanymi rękoma i patrzył na mnie tym złym spojrzeniem.Policzek miał czerwony i wyglądał jak by nie spał całą noc.Ostro pchnął mnie na najbliższą ścianę,zamykając nogą drzwi.Pisnęłam,bo wiadomo,wystraszyłam się.Luhan przybliżył się do mnie patrząc na moją wystraszoną twarz.
-Wiesz co?-spytał,robiąc krótką przerwę.-Denerwujesz mnie,ale właśnie to mnie do ciebie przyciąga-powiedział i brutalnie połączył nasze usta w pocałunek.




środa, 11 listopada 2015

3.BYLY CZŁONEK EXO*Tao* Huang ZiTao.


Kolejny dzień gdy czuje się obserwowana.Wracanie ze szkoły to koszmar.Jeszcze jak idę sama.Czy to nie jest dziwne,że czuje na sobie wzrok?Cały czas się odwracam.I od pewnego czasu nie chodzę skrótami.Za bardzo się boje.Przez to chodzę o prawie godzinę dłużej.Nie miałam zamiaru iść tamtędy,ale musiał nadejść ten dzień.Muszę iść skrótem.W ciemności.Czemu na zimę robi się szybciej noc?Najgorsze jest to że nie ma tam lamp.
-Pa!-krzyknęłam i poszłam bardzo szybkim krokiem przed siebie.Obawiam się najgorszego.Że znów poczuje ten wzrok.I nie myliłam się.Już czuję.A może ja już mam coś z głową?Może powinnam iść do lekarza?Odwróciłam się jeszcze parę razy i gdy nikogo nie ujrzałam,skręciłam w uliczkę.
Ominęłam już prawie wszystkie ciemne uliczki.Została jeszcze jedna,najciemniejsza,bez ulic,bez domów,bez niczego."Wzrok" idzie ze mną.Czuje to.Jestem już cała spocona z strachu.Gdy usłyszałam kroki,odwróciłam się by nikogo nie ujrzeć.Gdy chciałam ponownie się odwrócić,poczułam uścisk na ustach.Zaczęłam krzyczeć.
-To ci nie pomoże-powiedział męski głos na moje ucho.Próbowałam się wyrwać.Szarpałam się,krzyczałam,prosiłam,ale to na nic.Z oczu poleciały mi łzy.Kopałam,biłam i to nic.

Po paru próbach wyrwania które nie przyniosły rezultatu,po prostu czekałam co będzie.Złoczyńca wrzucił mnie do jakiegoś samochodu,po czym po prostu odjechał.Usiadłam.Nie pilnował mnie.Mogłam po prostu go zaatakować i uciec!
-Wiem o czym myślisz.Nawet jak będziesz próbować coś zrobić to możesz umrzeć.Nie sądzisz że wyskakiwanie ze samochodu jest niebezpieczne?-spytał.Nie miał maski.Nie ukrywał się.Gdybym w tej chwili zadzwo...-nie masz z czego zadzwonić.Telefon ci wypadł z kieszeni-dodał.Fuknęłam.
-Czemu to zrobiłeś?-spytałam.
-Nie wiem-odpowiedział ze spokojem.
-Serio?Bez powodu gdzieś mnie wieziesz?-spytałam znowu.Ten nie odpowiedział.
Przez ten czas,przyjrzałam mu się dokładniej.Jest chyba Chińczykiem,ma blond włosy i podkrążone oczy.Tęczówki miał koloru prawie czarnego.Jest bardzo umięśniony.Dlatego z nim przegrałam.Jego brwi były opuszczone w wyrazie złości.Czy był zły na mnie?Czy to dlatego mnie porwał?Samochód stanął.Spojrzałam za okno.Byliśmy w lesie przed jakimś domkiem.Zanim jeszcze dobrze się przyjrzałam,chłopak już mi coś zakładał na głowę.
-CO TY ROBISZ?!-krzyknęłam znowu wystraszona.
-Zamknij się.To że pozwoliłem ci siedzieć,nie znaczy że będę dla ciebie miły-uznał pchając mnie w jakieś miejsce.Nic nie widziałam.
-Wypuść mnie!-krzyczałam znowu próbując się wyrwać.Znowu to nic nie dało.Parę razy prawie się wywróciłam.Gdy ponownie mnie pchnął,wylądowałam na ziemi.Poczułam jak coś wbija mi się w dłoń.Drugą ręką ściągnęłam worek z głowy,po czym spojrzałam na rzecz wbitą w rękę.Był to duży gwóźdź,który wystawał z podłogi.Wbił mi się w rękę.Na wylot.Krew.Dużo krwi.Powoli próbowałam wyciągnąć dłoń.Bolało.Krzyczałam.Gdy po jakimś czasie,gwóźdź został na podłodze,ujrzałam w swojej dłoni dziurę na wylot.Bardzo bolało.Krew lała się wszędzie.Co ja mam z tym zrobić?Może on mnie usłyszał i zaraz tu przyjdzie?Może to tylko głupie żarty?W co ja wierze.Usiadłam na jedynym krześle jakie tu jest.Przebywam w piwnicy?Wszędzie jest beton.Nie ma łóżka,łazienki.Niczego.Okien brak.Jedynie żarówka wisi i macha na wszystkie strony.Jest tylko krzesło.Jedno krzesło i lampa.Nic więcej.Czy ja mam tu umrzeć?Łzy znowu poleciały mi z oczu.Skuliłam się na moim jedynym siedzisku,i płakałam.Bolała mnie ręka i jeszcze tu umrę.Nie tak sobie to wyobrażałam.

Po pewnym czasie,zrobiło się tu zimno.Czemu nie ubrałam nic więcej niż bluzę?Moja ręka prze strasznie boli.Krew już nie leci.Lampa już zgasła.On musi mieć włącznik i wyłącznik.Czy on będzie mi pokazywał kiedy mam iść spać?I na czym mam iść spać?Czy on mieszka w tym domu?Usiadłam w kącie.Czy moi rodzice się o mnie martwią?Czy mnie ktoś szuka?Usnęłam.
-Wstawaj!-krzyknął znajomy głos.Po chwili poczułam ból.Czy on mnie uderzył?Otwarłam oczy.Stał przede mną wymachując jakąś pałką.Popatrzyłam na miejsce.Było zranione.Kolejne miejsce z krwią.Spojrzałam ponownie na chłopaka.Zamierzał mnie znowu uderzyć!Zrobiłam unik i wstałam na nogi.Wytarłam moją dziurawą ręką,ranę.Chłopak podszedł bliżej.Widziałam nienawiść w jego oczach.Przełknęłam ślinę.Pociągnął moją rękę.Pisnęłam,bo to bolało.
-Co sobie tu zrobiłaś?-spytał znowu groźnie.Nie odpowiedziałam.W gardle mam gulę,przez którą nie mogę oddychać.-ODPOWIADAJ!-krzyknął.
-Wpadłam na gwóźdź-odpowiedziałam cicho.Spojrzał na mnie.
-Jaki kurwa gwóźdź?-spytał.
-Tamten-odpowiedziałam pokazując w kierunku danej rzeczy.Chłopak odsunął się ode mnie i podszedł do jeszcze brudnego kołka.Zaśmiał się cicho.
-Na tym gwoździu przybiłem dziewczynę która chciała uciec.Wykrwawiła się-powiedział i wyszedł.Czyli że ktoś tu umarł oprócz mnie?Czy ze mną będzie to samo?

Po ostatnim incydencie,nie przyszedł ani razu.Nawet mnie nie odwiedził!Dostaje jedzenie w bardzo małych ilościach.Prawie jak nic.N I C.Czuję jak mój mózg nie wyrabia.Siedzę cały czas w tym samym miejscu,nie ruszam się.Śpię,budzę się,myślę,śpię,budzę się i myślę!Nic innego nie robię!Myślałam nad próbom ucieczki,ale jak?Drzwi są drewniane,ale nie mam czym ich rozwalić.Nawet jakby udało mi się rozwalić drzwi,to niby jak mam uciec?Cały czas siedzi u góry.Chodzi.Słyszę go.Ale chyba musi spać,co nie?Może wtedy?Tylko co z tymi drzwiami?
Podeszłam bliżej mojego celu.Drewniane.Trochę stare.A jak by je w nocy spróbować po kawałku oderwać?Muszę nie spać.Wtedy będę mogła nasłuchiwać,kiedy nie chodzi.Wtedy będzie szansa na ucieczkę!Muszę spróbować!Najwyżej będę martwa.

Kolejny dzień.Nie spał.Nie spał przez całą noc.Chodził i rzucał czymś.Też nie spałam.Czy on nigdy nie śpi?Czy przez to ma sine oczy?Wzdychnęłam.Nie wiem ile dni już minęło,ale jestem bardzo głodna,i bardzo chce mi się pić.Czy ja jeszcze żyję?Może już nie?Czekam na noc.Znowu.M U S I spać.To by było dziwne,czyż nie?A może ja mam już paranoję i on spał?

Noc.Nie słyszę nic.Nie słyszę tupań,szklanek.Nic.Cisza.Położyłam się na podłodze przed drzwiami.Nie ujrzałam też światła.Ale po co mu światło?Mnie też nie daje.Może on też żyję w ciemności,i też czeka aż usnę by coś mi zrobić?Czemu mój mózg próbuje mnie wystraszyć?Rwać drewno czy nie rwać?Raz kozie śmierć.Delikatnie chwyciłam od spodu drzwiczki.Pociągnęłam i nic.Nawet nie ruszyło.Wzięłam inną cześć i znowu pociągnęłam.Ruszyło się!Muszę myśleć by nie wydawać dźwięków.Popchałam.Urwało się!Przecisnę się przez tak małą dziurkę,ponieważ nieźle schudłam.Cicho wyszłam przez dziurę.Ujrzałam...drzewa?Nie ma żadnych schodów,domu?Wyszłam cicho i spojrzałam na budynek.Nie rozumiem.Mieszka tu czy nie?
Po chwili,uświadomiłam sobie że jestem wolna.Zaczęłam biegnąć ile mam siły.Właściwie nie mam jej za dużo.Przebiegłam paręnaście metrów,po czym upadłam.Dostałam.Znalazł mnie.Zaczęłam krzyczeć.Nic mi to nie dało.Uderzył znowu i znowu,i znowu,i znowu...

Obudziłam się.Czy to był tylko sen?Nie.O czym ja mówię.Znowu gdzieś jestem.Gdzie indziej.Jest tu łóżko.Właśnie na nim leżę.Spojrzałam na swoje ręce.Są całe posiniaczone,zakrwawione i zadrapane.Ile tu leżę?Co się wydarzyło?Uciekałam.Dogonił mnie?Czekał na mnie?A może go obudziłam?
-Wstałaś?-spytał groźnie.Odwróciłam wzrok w jego stronę.Siedział na krześle.Nie odpowiedziałam mu.Nie mam zamiaru.-odpowiadaj jak do ciebie mówię-dodał,wlepiając we mnie wzrok.Ja na niego też się patrzyłam.Nadal nie odezwałam się do niego.-Nie to nie.Masz tu jedzenie-dodał i wyszedł.Podniosłam się.Wszytko mnie boli!Jęknęłam.Spojrzałam na zaoferowane, jedzenie.Było to Kimchi i jakieś picie.Wreszcie dostałam coś czym sobie pojem!Delikatnie powąchałam,a gdy pachniało dobrze,wzięłam do dłoni.Łyżka wylądowała w mojej prawej ręce,a zupa w dziurawej lewej.

Po pewnym czasie,wstałam i rozejrzałam się po pokoju.Tym razem nie byłam w piwnicy,a normalnym pokoju.Miała jasno różowe ściany,drewnianą podłogę,lustro,lampę i nawet to głupie łóżko!Uśmiechnęłam się do siebie.Może jestem u siebie?Może zmienili mi wystrój,i mnie odnaleźli?Tylko co tu robi ten chłopak?
Spojrzałam w lustro.Byłam bardzo chuda.Za chuda,wszystkie kości mi wystają z posiniaczonej skóry.Na sobie mam te same ubrania,tylko brudne.Bardzo brudne.Moje włosy były poszarpane,brudne i rozczochrane.Twarz?Posiniaczona,zakrwawiona,rozcięta warga.Delikatnie dotknęłam ust.Spuchnięte i zakrwawione.Czy to wszystko spowodował on?Usłyszałam pukanie do drzwi.Spojrzałam na nie,a do środka wszedł złoczyńca.Był normalnie ubrany,czysty i nie pobity.Skrzyżowałam ręce na klatce.
-Czy teraz będziesz ze mną rozmawiać?-spytał spokojniejszy niż przedtem.
-Niby o czym?O tym że traktujesz mnie jak jakąś szmatę?O to że sobie mnie przywłaszczyłeś?A może o tym,że mogę policzyć swoje kości,a siniaków nie?A może zamiast rozmawiać,znów przyszedłeś mnie pobić?
-Nie traktuje cię jak szmatę,nie myję tobą podłóg.Nie przywłaszczyłem sobie twojego ciała.Swoje kości możesz policzyć za każdym razem siniaki też.Nie przyszedłem ciebie też bić-odpowiedział bardzo szybko.Usiadł na stoliku,obok brudnych misek-widzę że zjadłaś.Smakowało ci?
-Nawet jakby to była trucizna,zjadłabym to bo nie jadłam przez parę dni-uznałam,nadal go nienawidząc.
-Właściwie paręnaście.Siedzisz już ze mną przez 23 dni-odpowiedział.
-Właściwie,siedzę z tobą po raz pierwszy,bo przedtem byłam zamknięta w piwnicy-powiedziałam-właściwie w brudnej,ciemnej i pustej piwnicy bez głupiego łóżka.Jeszcze cholernym krzesłem na którym dostałam depresji-dodałam.
-Jakoś po tobie nie widać że jesteś chora-powiedział.
-Anoreksja,przedziurawiona ręka,samotność,pełno siniaków,roztarć,krwi i innych gówien.W ogóle nie widać-odpowiedziałam i wyjrzałam przez okno.Był dzień.Wreszcie widzę słońce.Nie tą cholerną żarówkę,która bujała się za każdym razem gdy oddychałam.Nadal byliśmy w lesie,tym razem innym,ładniejszym.
-Czemu uciekłaś?Czy było ci ze mną źle?-spytał.
-Jesteś głupi?Nie,było idealnie.Dostawałam jeść raz na tydzień!Byłam bita i siedziałam w samotności przez dwadzieścia cztery godziny na dobę!Porwano mnie nawet nie wiem po co i dlaczego!Spałam na podłodze w kącie!Ale nie,przecież było super!-krzyczałam zdenerwowana.Jak on śmie spytać się mnie o takie rzeczy.
-To się cieszę-odpowiedział z uśmiechem i wyszedł.

Po paru dniach,musiałam poznać jego imię,a on moje.Czemu?Może dlatego że mi groził piwnicą?Tao jak nie jest wkurwiony,jest całkiem miły i sympatyczny.Ale tak jest rzadko.Najczęściej rozwala szklanki u mnie w pokoju.I celuje we mnie.Gdy nie wykonuje jego poleceń.Za dużo ma szklanek w tym domu.
-PUK!PUK!-krzyknął wchodząc do mojego pokoju ze szklanką.Wypuściłam powietrze z płuc i wstałam z łóżka jak najszybciej.-grzeczna dziewczynka-dodał kładąc ową szklankę na stół.-Przyniosłem ci ubranie na przebranie.Specjalnie dla ciebie poszedłem do sklepu po to.Jeśli nie będzie pasować to ta szklanka wyląduje na tobie-powiedział z iskierkami złości w oczach.Wręczył mi czerwoną,bardzo krótką sukienkę.-Przebieraj się.
-Ale....tak przy tobie?-spytałam.Pokazał na szklankę.Boję się go.Czasami jest miły,a czasami trafia we mnie szklanymi rzeczami.Ściągnęłam koszulkę i spodnie,po czym założyłam dane mi ubranie.
-Masz szczęście że pasuje-odpowiedział i wyszedł z mojego pokoju.Znów usiadłam na łóżku,omijając części po poprzednich karach.Boję się tego faceta.Cały czas wydaje się groźny.A ja?Ja muszę mu odstępować bym nie utraciła swojego życia.Ale chyba wolałabym to niż przesiedzenie z nim przez cały czas.

-WRÓCIŁEM!-krzyknął.Usnęło mi się.Szybko się podniosłam z łóżka,stając na baczność.-_____,przyszedłem spytać się o twoją rodzinę-nie ujrzałam szklanki w jego rękach,ani na stole.
-A co?Ciekawi cię,komu zrujnowałeś życie?-spytałam,nie żałując tego.
-Właściwie to tak.Więc opowiadaj,dopóki jestem miły-odpowiedział znowu ze złością.Burknęłam coś pod nosem i usiadłam obok niego na łóżku.
-Moja mama urodziła mnie w wieku 28 lat.Teraz pewnie bardzo płaczę..Ojciec jest z moją mamą od 30 lat,pewnie teraz piję,bo gdy jest smutny,właśnie to robi.Mam jeszcze starszego brata.Ale mieszka gdzie indziej-odpowiedziałam zirytowana.-czy teraz opowiesz mi czemu tu jestem?-dodałam.
-No cóż.Pewna dziewczyna kiedyś mnie zraniła.Bardzo mnie zraniła.Teraz mam nowe hobby.Szukam dziewczyn podobnych do niej.I kończą tak samo jak ona-odpowiedział prosto.
-Czyli?-spytałam z gulą w gardle.
-Czyli,najczęściej bardzo cierpią,jak ja, po czym umierają-odpowiedział.
-Ile tak już dziewczyn zginęło?-spytałam przerażona.
-Z 50.Może więcej-odpowiedział i wyszedł bez pożegnania.Nie chce tak ginąć.Czemu on to robi?Czy serio jest jakiś chory psychicznie?Czemu policja go jeszcze nie schwytała?Czy w tym pokoju też ktoś umarł?

Po moich przemyśleniach,wymyśliłam że uśmiercę się sama.Wolę cierpieć przez chwilę niż przez całe życie.Wieczorem,po tym jak przyszedł ostatni raz,podniosłam z ziemi kawałek szkła.Usiadłam na łóżku,pomodliłam się i trzęsącą ręką przejechałam po żyle na ręce.Szkarłatna krew wypłynęła i kapała na pościel.Zrobiłam tak jeszcze parę razy po czym odłamek wbiłam w nadgarstek.Po chwili zrobiło mi się słabo,i opadłam na łóżko.

Obudziłam się.Czemu?Dlaczego nie gdzieś indziej?Czemu właśnie w tym samym pokoju?Miałam umrzeć,miało być spokojnie.Spojrzałam na dłoń ze łzami w oczach.Ktoś wyciągnął mi szkło z ręki,i zabandażował ją.
-Obudziłaś się!-krzyknął chłopak.Czy on mnie uratował?Może chce żebym umarła od jego ręki?Czemu mi to robi?-Wszystko dobrze?Dobrze się czujesz?-spytał siadając na krańcu łóżka.
-Czemu to zrobiłeś?-spytałam bez żadnych uczuć.
-Słuchaj  ____-zaczął.Ręką poprawił mój opadający kosmyk.-Nie jesteś jak te wszystkie dziewczyny które były ze mną wcześniej.Wyróżniasz się tym,że każdy ból który spowodowałem na tobie,uodparniał ciebie.Jesteś twarda,i potrafisz wyróżnić moje humorki.Potrafisz robić niezłe uniki,i ranić mnie,jeśli potrzeba.
-Czy-y ty do cz-czegoś zmierzasz?-spytałam.
-Właściwie to tak.____ kocham cię,nie chce cię już ranić,Nie chce ranić nikogo.Chce dla ciebie cofnąć czas i być idealnym.Nie chce już byś cierpiała-odpowiedział,patrząc na mnie czuło.
-To nie wyjdzie T-Tao...-powiedziałam cicho ze łzami w oczach.Ten nie słuchając mnie,przybliżył się i pocałował mnie.Chciałam się wyrwać,ale przytrzymał mnie.
-Wyjdzie.Dopóki nikt nas nie znajdzie-odpowiedział z psychicznym uśmiechem.

Po paru dniach,muszę być z nim.Właśnie poszłam z nim na "spacer". Wyszliśmy do lasu przed domem.Nie miałam siły iść.Nie mam siły już na nic.Dalej cierpię z jego powodu.Przebiera mnie,karmi i czeszę.Czuje się jak jakaś niepełnosprawna.A może tak jest?Przecież utraciłam bardzo dużo krwi.Za dużo.Jest ciemno.Weszliśmy w głąb drzew.Stanęliśmy.
-Cieszę się że cię spotkałem-powiedział cicho.Nagle zaświeciły się światła.Skąd?Pełno świateł dookoła.Czy właśnie mnie odnaleźli?Czy wrócę do domu?
-Huang ZiTao,poddaj się-krzyknął ktoś z pistoletem.Pełno pistoletów dookoła nas.
-JA JĄ KOCHAM!NIE MOŻECIE MI JEJ ODEBRAĆ!-krzyczał przytulając mnie.Łzy poleciały mi z oczu.On cierpi.I to bardzo.Po chwili usłyszałam szczał.-______!______ NIE!-krzyki ulotniły się,a wszystko widziałam za mgłą.

                                                                                *
-JA JĄ KOCHAM!NIE MOŻECIE MI JEJ ODEBRAĆ!-krzyczałem,przytulając moje słońce.Słyszałem jej płacz.Wtuliłem ją mocniej we mnie.Obronię ją choćby nie wi....Szczał.Po chwili _____ Wyjechała mi z rąk.-______!_______ NIE!-krzyczałem ile mam sił w płucach.Upadłem na kolana.Próbowałem zatamować krew,która sączyła się z jej piersi.Zabili ją.Oni po prostu ją zabili.Ją,nie mnie.Kolejna stracona ważna osoba dla mnie.Czemu ja tak cierpię?-____...proszę....spotkajmy się jeszcze kiedyś!-krzyknąłem gdy ciągli mnie.


Minęło trochę.Cela jest lepsza niż miejsca,w których spędzały swoje życie dziewczyny,które porywałem.Jest to cholerne łóżko,którego nie powinienem dostać.Spędzę tu jeszcze tylko 50 lat.Dam radę.Przeżyję to co te dziewczyny.To co ____...





Dedykacja dla mojej przyjaciółki Karoliny!
I jak ci się podoba kaktusie? :*

wtorek, 3 listopada 2015

2.BTS *Jimin* Park JiMin.

                                                                 Po dłuższej przerwie
                                                                     mam dla was 
                                                        dłuższego One Shota z Jiminem :*

                                                                               *

Pierwszy dzień w szkole.Znasz to uczucie?Nikogo nie znasz,nic nie wiesz?Nie masz znajomych ani nawet nie znasz nauczycieli.Na pewno to znasz.Tego dnia miałam mieć to samo.Wraz z rodzicami przeprowadziłam się do Busan w Korei.Skąd się przeprowadziłam?Właściwie z Tajlandii.Kawałek drogi.Czemu się przeprowadziłam?Moja Macocha znalazła lepszą pracę niż ma teraz.Wcześniej,w Tajlandii nie byliśmy jacyś bogaci.Teraz ma zarabiać o wiele,wiele więcej.Mam 15 lat.Czy jest to dużo?Chyba nie.Czuję się młodo.Na pewno młodziej niż na swój wiek.
-_____ mogłabyś posłuchać chociaż przez chwilę?-spytał mój ojciec.Tak.Właśnie to jest moje imię.Jedziemy właśnie samochodem do nowego miejsca.
-Słucham cały czas-odpowiedziałam.
-Więc co przed chwilą powiedziałem?
-"____ mogłabyś posłuchać chociaż przez chwilę?"-zacytowałam.
-Dziecko, uspokój się-powiedziała moja macocha.Moja prawdziwa mama umarła gdy mnie urodziła.A ona?Pojawiła się w naszym życiu gdy ja miałam 13 lat.Jakoś za sobą nie przepadamy.Z tego wszystkiego mam młodszą siostrę!Ma 10 lat.Jej też nie lubię.
-Dla twojej wiadomości nie jestem dzieckiem-odpowiedziałam z irytacją w głosie.
-Mogłabyś być dla niej milsza?-spytał tatuś.
-Jestem na tyle miła że powinno jej to wystarczyć-odpowiedziałam.Włożyłam słuchawki by znów powrócić w inny,lepszy,idealny świat.

-Jesteśmy na miejscu!-krzyknęła Malie.
-Nie musisz krzyczeć-odpowiedziałam przeciągając się.Trochę mi się przysnęło prawdę mówiąc.
-Nie musisz być nie miła-wtrąciła się Siriwan.
-Nie musisz się do mnie odzywać-odcięłam się.Podeszłam do bagażnika i wyciągnęłam pudła podpisane moim imieniem.Weszłam do naszego nowego domu.Jest duży.Ma piętro.Ma wspólną łazienkę.Albo dwie.Weszłam do góry.Dwa pokoje.Jeden większy drugi mniejszy.Łazienka też jest.Więc jednak dwie.Weszłam do tego większego.
-To jest mój pokój-powiedziała Malie.
-Dlaczego niby?Jestem starsza,powinnam mieć większy pokój,nie sądzisz?-spytałam.
-MAAAMO!-krzyknęła młoda.
-Masz 10 lat.Nie potrzebujesz aż tak dużego pokoju!-powiedziałam zanim przybiegła Siriwan.
-Tak córciu?-spytała.
-Bo ____ nie chce odstąpić mi pokoju.A ten wydaje mi się lepszy.-powiedziała robiąc  "minę szczeniaczka".
-Nie słyszałaś Malie,że to jest jej pokój?-Macocha skierowała głos do mnie.Opadła mi szczęka.
-Jest młodsza,będzie miała większy pokój,lepszy pokój i do tego pozwalasz tak jej się do mnie odzywać?-spytałam.
-Wyjdź z mojego pokoju-burknęła Malie.Zamrugałam parę razy i wyszłam powoli z pokoju ,kopiąc "przypadkiem" Siriwan.


Wyszło na to że jestem w najmniejszym pomieszczeniu jaki znajduje się w tym domu.Nawet łazienka jest większa!W moim pokoju znajduję się małe,jednoosobowe łóżko,malutka szafa,biurko wielkości stoliczka i żarówka.Która nie świeci oczywiście.Nie widać prawie w ogóle podłogi.NAWET NIE MA OKNA!Czy to nie był schowek na mopy?
-Tato,czemu dostałam pokój mniejszy niż łazienka?-spytałam.
-Nie marudź-odpowiedziała macocha.-ciesz się że w ogóle dostałaś.
-W tej rodzinie czuje się dyskryminowana-odpowiedziałam i wróciłam do schowka.Włożyłam słuchawki i położyłam się na łóżku,w ciemnościach.

Po paru dniach w schowku,kupiłam żarówkę i malutki,papierowy żyrandol.Pokój pomalowałam na biało,by było jaśniej.Okno jednak jest.Za szafką.Której nie da się przesunąć.Idealnie,co nie?
-Pierwszy dzień szkoły!-krzyknęła Malie na korytarzu.
-Co ty nie powiesz?-powiedziałam cicho i zebrałam potrzebne książki z "biurka".
 -Pa kochanie.Nie zgub kanapek-powiedziała macocha,całując swoją "piękną" córkę.Wyszła do kuchni.
-Pa powietrze.Nie zgub azotu-powiedziałam udając głos Siriwan.

Dostałam kluczyk z numerem 216.Jest to moja szafka.Znalezienie jej jest trochę trudne,bo szkoła nie jest mała."Widzę!"krzyknęłam w myślach.Co z tego że przy mojej szafce stoi jakiś typ?I co z tego że ta szafka jest otwarta?Czy ja mam z kimś tą szafkę?Czy mam tą szafkę z nim?Jezusie.
-Cześć,to twoja szafka?-spytałam cicho.On do mnie się odwrócił.Spojrzał na mnie z góry.Jest ode mnie wyższy.
-Tak,a co ci do tego?-odpowiedział trochę nie miło.
-Chyba właśnie ją dzielimy-odpowiedziałam równie szorstko co on.Chłopak otworzył szerzej oczy.Podniosłam wyżej kluczyk by pokazać mu numerek.Wzdychnął głośno i delikatnie się odsunął.
-Do jakiej klasy masz chodzić?-spytał krzyżując ręce.
-C?Nie wiem.Chyba.-odpowiedziałam wkładając książki.
-Ja pier...-nie dokończył.
-Też się cieszę-odpowiedziałam przewracając oczami.

-To jest ____ wasza koleżanka z Tajlandii.Macie ją polubić-powiedział nauczyciel.W ostatniej ławce ujrzałam tego chłopaka "od szafki".-Jak widzisz nie ma prawie wolnych miejsc,więc usiądziesz obok tego chłopaka-dodał wskazując właśnie na niego.Wzdychnęłam i skierowałam się w tamto miejsce.Chłopak przewrócił oczami po czym zaczął się na mnie patrzeć.


-Kim ty do cholery jesteś,że mnie cały czas nawiedzasz?!-krzyknął gdy wyszliśmy z sali.Profesor kazał mu oprowadzić mnie po szkole.
-Dziewczyną która cały czas spotyka ciebie?-spytałam.Poprawił swoje włosy.
-Jeśli cię to obchodzi teraz mamy Fizykę,więc radzę ci wziąć książki-powiedział.
-Od kiedy jesteśmy na ty?-spytałam otwierając szafkę.
-Od kiedy Profesorek cię przedstawił?-odpowiedział.
-Ale ja cię nie znam?-dodałam.
-Park JiMin.Już znasz,pasuje?-powiedział trzaskając drzwiczkami.
-Jesteś nie możliwy-uznałam ponownie otwierając szafkę.
-Czemu ją znów uchyliłaś?Żebym znowu nią trzasnął?-spytał opierając się o inne drzwiczki.
-Żebyś wyciągnął swoje książki?-odpowiedziałam.Zaśmiał się bardzo głośno.
-Nie mam książek.
-Dlaczego niby?
-Jeszcze dużo o mnie nie wiesz-odpowiedział z małym uśmieszkiem.
-Niby skąd miałam się dowiedzieć?-dodałam tym razem zamykając szafkę.


-BIOLOGIA!-krzyknął JiMin.
-Okej!Nie musisz krzyczeć!Jestem tu nie cały tydzień,przecież nie zapamiętam od razu gdzie mamy lekcję,czyż nie?-odpowiedziałam przewracając oczyma.
-Powinnaś to gdzieś zapisywać,bo co będzie jeśli mnie nie będzie?-spytał.
-Jakoś sobie poradzę.Z tego co widziałam w szafce takowy jest wywieszony.Poradzę sobie-odpowiedziałam niosąc książki.
-Nie bądź taka do przodu,bo cię z tyłu braknie-powiedział cicho.Szturchnęłam go.
-Dzielenie z tobą szafki jest całkiem przydatne.Prawie cała szafka jest wypełniona moimi rzeczami-uznałam.
-Jak na razie.Za nie długo będzie Wf.Wyobraź sobie te spocone,śmierdzące rzeczy wiszące nad twoimi książkami-odpowiedział uśmiechając się.
-Jesteś ohydny-powiedziałam zamykając oczy z zniesmaczeniem.

Minął miesiąc.Cały miesiąc w Busan.Moim jedynym znajomym jest nadal "koleś z szafki". Jest to dziwne.Muszę poznać jakieś koleżanki.
-Bu!-krzyknął Jimin.Trochę się wystraszyłam.
-Jesteś jakiś zryty Park!-krzyknęłam chwytając się za serce.Mój rozmówca śmiał się.
-Taki jest mój urok-odpowiedział robiąc to swoje Aegyo.Wzdychnęłam cicho.
-Z kim ja się zadaje-powiedziałam sama sobie.
-Co ty taka zamyślona dzisiaj?-spytał.
-Myślę dlaczego zadaje się z takim głupkiem,a nie z jakąś dziewczyną.
-Ponieważ to ja dzielę z tobą szafkę a nie jakaś "ona"?-odpowiedział uśmiechając się.
-Tak jak mówię,dlaczego zadaje się z takim głupkiem-powtórzyłam trochę głośniej.Fuknął.
 -Mogę ci znaleźć jakieś koleżanki-uznał.
-Ty?Nie dzięki.Znajdę sobie sama-powiedziałam i zamknęłam szafkę.

-Macie dobrać się w pary!Raz,raz!-krzyknął Wuefista.Jak dobrze że są same dziewczyny.Może kogoś poznam...nie!Wreszcie kogoś poznam.To brzmi lepiej.
-Nie mam pary!-krzyknęłam.Podbiegła do mnie dziewczyna wysokiego wzrostu.
-Będziesz ze mną,okej?-powiedziała.Przytaknęłam.
-Dziś ćwiczenia na współpracę!-Jezu,czy dziś na serio wszystko działa ze mną?
-Jestem _____,a ty?-spytałam cicho.
-YeonRin.Miło mi-odpowiedziała z uśmiechem.Czyżbym znalazła koleżankę?


Okazało się że YeonRin jest całkiem miłą dziewczyną.I w dodatku z mojej klasy!Czemu ja jej wcześniej nie zauważyłam?Może dlatego że ta klasa jest liczna?Trudne pytanie.Jestem w tej szkole całe dwa miesiące.JiMin nadal jest debilem,do tego zrobił się bardzo nadęty.
-Nie spędzasz ze mną już tyle samo czasu-powiedział znowu przy szafce.
-Chcesz żebym rozmawiała z tobą o sukienkach,robiła makijaż i czesała warkoczyki?-spytałam.
-Nie-odpowiedział krótko.
-No właśnie.Po to mam przyjaciółkę.Żeby to robić-powiedziałam.
-A ja jestem po co?-spytał.
-Ty jakoś sam się pojawiłeś-odpowiedziałam.
-Nie prawda!To ty przyszłaś do mojej szafki!-krzyknął.
-Jesteś zabawny-odpowiedziałam gdy weszliśmy do klasy.
-W ten piątek jest noc w szkole.Cała klasa ma się pojawić-powiedział nasz wychowawca,który pojawił się znikąd.
-Świetnie.Będę mógł cię w nocy obmacywać-powiedział cicho.
-Jesteś chory-odpowiedziałam uderzając go w ramię.


 -Dlaczego nie położysz się koło mnie?-spytał JiMin.Nadszedł piątek.No i noc w szkole.Ledwo co tu przyszłam.
-Ponieważ drogi panie Park,nadal pamiętam co powiedziałeś w środę-odpowiedziałam krzyżując ręce.Jest grubo po północy.
-Przestań!Przecież wiesz że to nie prawda!-krzyknął.
-A po drugie jeszcze nie idziemy spać.Nie myśl,że opuści cię Horror-powiedział chyba Junsu.Dwa miesiące to za mało na spamiętanie tak licznej klasy.
-Mnie nie opuścił by jakiś badziewny horror.Po prostu chce się położyć żeby było wygodniej.
-Posiedzę-uznałam.JiMin stęknął i podniósł się do siadu.-Jednak nie leżysz?
-Rozmyśliłem się-odpowiedział krzyżując tym razem nogi.
-To co oglądamy?-spytała YeonRin.
-Może "Obecność"?- zasugerował HyeSung.
-Oglądaliśmy w tamtym roku.Badziewie-uznał jeden z chłopców.
-Weźcie włączcie coś strasznego.Tyle wystarczy-uznał JiMin.


Po dość wielkiej kłótni,zdecydowaliśmy się na jakiś horror o nawiedzonym krześle.
-Boisz się chociaż trochę?-spytał JiMin,szeptając mi na ucho.
-Nie JiMin,ten horror jest słaby-odpowiedziałam.Tak na serio niektóre momenty były trochę straszne.Ale co ja mu powiem?Na pewno nie to że się boję.
-Na pewno?Masz gęsią skórkę-dodał podnosząc jedną brew do góry.
-Po prostu trochę mi chłodno.Pasuje ci?-burknęłam.Po chwili poczułam na sobie coś ciepłego.Spojrzałam na ramiona i ujrzałam bluzę Parka.
-Załóż ją.Nie ma zamka,przykro mi-odpowiedział.Spojrzałam na niego z zaskoczeniem.
-Dobrze się dziś czujesz?Normalnie nigdy byś mi nie dał bluzy,tylko naśmiewał że jej nie wzięłam-powiedziałam szeptem.
-Dobrze,zakładaj ją,bo jak ja to zrobię nie będzie tak miło.Wtedy będziesz marudzić,że cię obmacywałem-powiedział z swoim zboczonym uśmiechem.Ubrałam szybko bluzę,wystawiłam mu język i odwróciłam się w stronę projektora,z którego leciał film.

-PORA SPAĆ!-krzyknął ChangMin,gasząc projektor.Powiem tyle,horror był badziewny.
-Chodźcie dziewczyny,ogrodzimy się od tych zboczeńców-uznała Yuri.
-Jestem za!-krzyknęła Taeyeon.Przeniosłyśmy parę ławek i ustawiłyśmy je w rzędzie.
-Teraz mogę spokojnie powiedzieć dobranoc!-uznała BaeLin.
-Wiecie,że możemy z łatwością przeskoczyć te ławki?-spytał SamSung
-Csii,niech się nie spodziewają-powiedział cicho JiMin,po czym zgasło światło.Usadowiłam się wygodnie w kocu który sobie przyniosłam.Nie jest to może najwygodniejsze posłanie,ale jest lepsze niż nic.Po chwili myśli usnęłam natychmiastowo.
Gdy rano się obudziłam,poczułam,że coś na mnie leży.Gdy spojrzałam co to,zobaczyłam dłoń.Gdy odwróciłam się by spojrzeć do kogo należy ta ręka,zobaczyłam JiMina.Śpiącego JiMina.
-Ja pierdole!-krzyknęłam.Wystraszyłam się bardziej niż tego wczorajszego Horroru.
-Co się drzesz?-spytał Jimin.
-Lepiej mi odpowiedz co ty tu robisz?-spytałam próbując podnieść kończynę Parka.
-Nie wiem?Dasz mi spać?-spytał.Westchnęłam i powoli się uniosłam do góry.Gdy ujrzałam że wszyscy śpią,ponownie usadowiłam się na podłodze,przed tym przesuwając się kawałek obok.Gdy położyłam się twarzą do Jimina i zamknęłam oczy,poczułam jak coś się do mnie przysuwa.Po chwili poczułam tą samą rękę która mnie gniecie.
-Czemu się odsunęłaś?Było mi tak fajnie ciepło-mruknął,wtulając mnie mocniej do siebie.Próbowałam się wyrwać,ale to na nic.Jest za silny.Zostałam w takiej pozycji.Wtulona do torsu Park Jimina.
Po chwili równocześnie zrobiło mi się gorąco i duszno.
-Jeśli nie chcesz mnie udusić,to mnie puść-syknęłam próbując ponownie się odsunąć.Jimin spał!Jak to możliwe że jestem aż tak słaba?-Jiminnie puść mnie!-powiedziałam o wiele głośniej.
-Przestań krzyczeć.Daj mi spać-odpowiedział znowu mnie wtulają do siebie.Czemu on jest taki silny,nawet jak śpi?
-Park ledwo oddycham-powiedziałam.Ten coś burknął i trochę się odsunął.-Dziękuje-powiedziałam próbując wstać.Po chwili poczułam ponownie tą rękę.
-To że pozwoliłem ci się odwrócić,nie znaczy że wstaniesz-mruknął i docisnął mnie do ziemi. Fuknęłam,machając rękami.
-Jesteś okropny-odpowiedziałam zamykając oczy.
-Idealny-poprawił.

Po jeszcze parunastu minutach męczarni,uświadomiłam sobie że ktoś już musiał wstać.Gdy otwarłam oczy,obok siebie ujrzałam puste posłanie.Uśmiechnęłam się do siebie i podniosłam rękę Jimina do góry.Jak dobrze,że ma mocny sen.Powoli przeturlałam się w przeciwną stronę,a pod jego ręką umieściłam zwinięty koc.Chciałabym zobaczyć jego zdziwienie jak się obudzi,ale mam inne rzeczy do zrobienia.
-Wstałaś?-spytał.Podskoczyłam.Odwróciłam wzrok na niego i ujrzałam że siedzi,przecierając oczy.
-Koniec spania!-odpowiedziałam idąc kawałek dalej.Tak na wypadek gdyby chciał znowu mnie przygnieść.
-____ przestań,przecież trzeba się wyspać-mruknął nadal zaspany.
-Ja się wyspałam,tylko ty zmusiłeś mnie do spania-odpowiedziałam krzyżując ręce.
-Wcale cię nie zmuszałem-odpowiedział wstając na nogi.
-W ogóle!Tylko przygniotłeś mnie swoją kończyną górną-burknęłam.
-Jakbyś była silniejsza to byś się odsunęła-odpowiedział.
-Jesteś głupi.
-Najmądrzejszy-dodał wyprostowując się.-Czemu poranki są tak wcześnie?
-Jest 13:36-powiedziałam patrząc na telefon.
-To jest za wcześnie!
-To jak ty wstajesz do szkoły?
-Nie wstaje-odpowiedział dumny.
-Jak to?Rano jesteś w szkole!-krzyknęłam zirytowana.
-Przewidziało ci się coś-odpowiedział z uśmiechem.Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się w przeciwną stronę.-gdzie idziesz?-spytał.
-Do łazienki-odpowiedziałam.Gdy usłyszałam szmer,dodałam:-Jiminnie,ty nie idziesz ze mną.Jest damska i męska.Ja idę do damskiej.
-Okej,okej!-odpowiedział kładąc się.


-Rozumiesz to jak oni słodko wyglądają ze sobą?-usłyszałam gdy zbliżałam się do łazienki.
-I to jak w nocy się przytutali,Oww!-zamruczała jedna z dziewczyn.
-Kto słodko wygląda?-spytałam wchodząc do łazienki.
-No ty i Park!Haloo!Jesteście pierwsi na liście najsłodszych par!-krzyczała Yuri.Zaśmiałam się.
-Musicie chyba to wymazać.Nie jesteśmy RAZEM-powiedziałam,akcentując ostatnie słowo.
-Jasne,już nie musicie się z tym kryć,wszyscy to wiedzą!-krzyknęła YeonRin.
-Ale na serio nie jesteśmy razem!I raczej wszyscy TO wiedzą!-uznałam rozczesując włosy.
-Ale ty tak na serio?-spytała BaeLin.
-No jasne że na serio!-uznałam.
-To dlaczego on cię przytulał,dał ci bluzę i tak się na ciebie patrzył?-spytała HyeSung.
-Nie wiem?Jezusie,na serio nie wiem!-odpowiedziałam robiąc swój dzienny makijaż.
-Zachowujecie się jak para!-wykrzyczała Yuri.
-Ale jesteśmy przyjaciółmi.Pogódź się z tym-odpowiedziałam i wyszłam.
-Ile można siedzieć w tej łazience?-spytał Jimin gdy wyszłam.
-Ile tu już czekasz?-zignorowałam pytanie,i spytałam.Mam nadzieję że tego nie słyszał.
-Na tyle długo by się zirytować-odpowiedział.Wypuściłam powietrze z płuc.Krótko tu był.
-Byłeś w ogóle w łazience?-spytałam idąc powolnym krokiem do sali.
-Wysikać się?Jasne-odpowiedział wkładając ręce do kieszeni.
-Jesteś obrzydliwy Jimin- dodałam i weszłam do sali.
-Idziesz teraz do domu?-spytał,ignorując moją obelgę.
-A gdzie mam niby iść?-spytałam składając koc.
-Nie wiem gdzie dziewczyny chodzą w soboty-odpowiedział.Zaśmiałam się cicho.
-Siedzą w domu-dodałam.Wzięłam plecak na plecy i skierowałam się do wyjścia.Nikogo w salce nie było,więc nie mam z kim się żegnać.
-Przez cały dzień?-spytał,bacznie przyglądając się mojej twarzy.
-Tak Jimin,przez cały dzień.Czemu tak się na mnie patrzysz?
-Po co się malujesz?-spytał po chwili.
-Po to by lepiej wyglądać?-odpowiedziałam.
-Przecież dobrze wyglądasz.
-Uważam inaczej-odpowiedziałam kierując się w przeciwną stronę.Jimin mieszka gdzie indziej.Chyba.Nigdy u niego nie byłam.
-Gdzie idziesz?-spytał podbiegając do mnie.
-Do domu?Przecież ci mówiłam-odpowiedziałam.
-Nie powiedziałaś gdzie idziesz-dodał.-Więc myślałem że pójdziesz ze mną na kawę,bo jest zimno.
-Serio?-spytałam.-Mogę się przejść-dodałam.


-Więc jaką chcesz?-spytał gdy weszliśmy do budynku.
-Kawę?Normalną-odpowiedziałam.
-Czyli?-spytał ponownie.
-Nie wiem jakie tu są,nigdy tu nie byłam-odpowiedziałam.
-Wezmę nam najlepszą!-krzyknął,idąc do kasy.Poszłam do jednego z stolików.Po chwili przyszedł z dwoma papierowymi kubkami w rękach.
-Dziękuje-powiedziałam cicho,biorąc napój do rąk.Miała białą śmietankę na sobie i pachniała cynamonem.
-Nie ma za co-odpowiedział.Wzięłam łyka picia.-Czy dziewczyny robią to specjalnie?-spytał po chwili.
-Ale co?-spytałam zdziwiona.Jimin rozejrzał się po stoliku po czym popatrzył na moje wargi.Westchnął i przybliżył się do mnie.Musnął delikatnie moją górną wargę,po czym usiadł na swoim miejscu.
-Pobrudziłaś się,a nie ma chusteczek.Musiałem jakoś cię "wytrzeć" co nie?-spytał z uśmiechem.Czuję jak moje policzki płoną.Spuściłam głowę w dół i wypiłam do końca napar.


-Wiesz że jest dyskoteka?-spytała YeonRin.
-Jaka znowu dyskoteka?Przecież parę dni temu była noc w szkole-powiedziałam.
-Dyskoteka szkolna!Będzie fajnie,mówię ci!-krzyczała.
-Dobrze!Czy ja mówię że będzie nie fajnie czy coś?-spytałam.
-No nie-odpowiedziała krótko.
-No właśnie.A kiedy to jest?-spytałam.
-W piątek-odpowiedziała.
 -Czyli jutro?!-krzyknęłam.
-No tak.Musimy iść na zakupy po sukienki!-piszczała YeonRin.

-Idziesz na dyskotekę?-spytał Jimin gdy wyszliśmy ze szkoły.
 -Wszyscy prze strasznie jarają się tą dyskoteką-odpowiedziałam nie na temat.
-Nie wiem jak było u ciebie,ale u nas te dyskoteki są świetne!Dlatego każdy bardzo lubi te dyskoteki.Są zawsze inne i niepowtarzalne-uznał z iskierkami w oczach.
-Tak,idę.Zadowala cię ta odpowiedź?-spytałam głębiej wkładając nos w szalik.
-Zadowala-odpowiedział i skręcił w swoją drogę.

-Co szukasz w szafie?-spytała macocha wchodząc do mojego pokoju.
-A co cię to?-odpowiedziałam szorstko.
-Po prostu jestem ciekawa,na co szukasz sukienki-odpowiedziała.
-Od kiedy cię to interesuje?-odwróciłam się do niej przodem.-Jeśli już naprawdę musisz wiedzieć,jutro mam dyskotekę w szkole.
-To dlaczego sobie nie kupisz nowej sukienki?-spytała siadając na łóżko.
-A z czego jeśli mogę wiedzieć?-odpowiedziałam.
-Z pieniędzy?Przecież mamy na tyle-dodała wpatrując się we mnie ze zdziwieniem.
-No właśnie wy macie.Nie dajesz mi żadnego kieszonkowego-uznałam krzyżując ręce.
-To skąd masz dobre ubrania,jeśli nie dajemy ci pieniędzy?-spytała.
-Często ja chodzę na zakupy,więc biorę trochę reszty po nich-odpowiedziałam.
-Na serio nie dajemy ci pieniędzy?Przecież Malie dostaje-powiedziała cicho,wpatrując się w podłogę.
-Malie dostaje więcej niż ja.Właściwie ona dostaje wszystko-odpowiedziałam opierając się o szafę.
-Jest bardzo rozpieszczona-uznała cicho.
-Że co?-spytałam nie dowierzając.-czy ty właśnie powiedziałaś coś na swoją jedyną córkę którą kochasz?
-Nie jest moją jedyną córką.Jeszcze jesteś ty,czyż nie?-spytała wyciągając portfel.
-Co ty robisz?-spytałam niedowierzając.
-Idę z tobą na zakupy?Potrzebujesz na jutro wyglądać jak księżniczka!-krzyknęła.
-Na pewno nie jesteś chora?-spytałam.
-Kocham cię ___ jak własną córkę,nie chciałam byś myślała,że jesteś niepotrzebna.-powiedziała podchodząc do mnie.-To że nic nie dostawałaś,to dlatego,że myślałam że masz ten wiek buntowniczy!-dodała przytulając mnie.Jest to dziwne.


-Może być ta sukienka?-spytałam,wychodząc z przebieralni w czarnej,krótkiej sukience.
-Idealna!-krzyknęła klaszcząc w dłonie.Ponownie weszłam do przebieralni,tym razem by ściągnąć ową zdobycz.-Bierzemy ją?
-Mnie nie stać...-odpowiedziałam cicho wychodząc zza kurtyny.
-Mnie stać!Jestem twoją przyszywaną matką,co nie?-dodała.-Kupujemy ją-powiedziała do sprzedawcy.Ten ją zapakował.
-Ale ona jest droga!-powiedziałam.
-Wiem to.Coś ci jestem winna za to wszystko co robiłam-uznała wyciągając dość duże pieniądze.
-Dziękuje-odpowiedziałam cicho.
-Nie ma za co ____ ,jutro na którą masz tą imprezę?-spytała.
-Wieczorem jakoś-odpowiedziałam wychodząc z budynku.
-Więc jak wrócisz ze szkoły,pójdziemy do fryzjera i makijażystki-dodała dumna z siebie.
-Co?-spytałam stając jak wryta.
-Jutro jest twoja pierwsza dyskoteka!Musisz wyglądać najlepiej,czyż nie?-uznała z uśmiechem.

-Widzimy się wieczorem!-krzyknął Jimin skręcając w swoją uliczkę.Pierwszy raz się pożegnał?
-___!-krzyknął ktoś z samochodu.Ujrzałam Siriwin.
-Co ty tu robisz?-spytałam podchodząc bliżej.
-Nie wiedziałam dokładnie która to u ciebie "wieczorem",więc podjechałam by zrobić te babskie sprawy!Wsiadaj-powiedziała.Spojrzałam na tył samochodu i ujrzałam Malie.Nie pewnie podeszłam z drugiej strony,i wsiadłam jako pasażer.Spojrzałam na Malie.Była inaczej ubrana.Tak...zwyczajniej?Miała pod nogami swój różowy tornister i siedziała naburmuszona.
-Nie martw się o nią.Odwiozę ją do domu,i będziemy mogły pojechać na spokojnie-powiedziała z uśmiechem na twarzy.Czuję się bardzo nieswojo.
-Dlaczego jedziesz z nią a nie ze mną?-spytała Młoda.
-Już ci to tłumaczyłam.Ponieważ ____ jest starsza,i coś jej się należy.A po drugie ma dzisiaj ważny dzień.A teraz wysiadaj i od razu do domu-powiedziała stanowczo.Malie wysiadła i skierowała się do drzwi domu.Jest to dziwne.
-To był twój chłopak?-spytała.
-Kto?-dopytała.
-Ten z którym gadałaś przed szkołą-dodała.
-Że co?Nie!Dzielę z nim szafkę.Poznałam go w pierwszy dzień i jakoś wyszło że się przyjaźnimy-odpowiedziałam.
 -On chyba chciałby coś więcej niż przyjaźń.Zachowuje się inaczej.Wiem trochę o tym.Wszyscy mężczyźni są tacy sami.A on właśnie tak się zachowuje-powiedziała.Siedziała cicho.


-BAW SIĘ DOBRZE!-krzyknęła.Byłam gotowa.Ubrana,uczesana,umalowana.Czuję się świetnie.Choć nie po tym co powiedziała moja macocha.On zakochany?Czy jest tak na serio?
-Woo wyglądasz cudownie!-krzyknęła YeonRin.
-Dziękuje.Ty też-powiedziałam.Weszłyśmy do środka.Jimin miał rację.U mnie nie było takich świetnych dyskotek.U nas były mniejsze,skromniejsze.A tu?Full wypas!
-Gdzie siadamy?-spytała moja przyjaciółka.
-Nie wiem-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Możemy koło twojego chłopaka-powiedziała cicho.Delikatnie ją pacnęłam.
-Ile mam ci powtarzać że to nie jest mój chłopak?-spytałam.


Wyszło na to że usiedliśmy z dziewczynami.Jimina nigdzie nie widziałam.Nawet spytałam się YeonRin czy go widziała,ale nie.Może nie przyjdzie?Może mnie okłamał?Nie słuchałam dziewczyn.A może coś mu się stało?Może miał wypadek?Może właśnie leży w szpitalu?Albo próbuje się do mnie dodzwonić?Czemu nie wzięłam tego durnego telefonu?A jeśli na serio to coś poważnego?A może został pobity gdy tu szedł?Albo jeszcze gorzej?
-Ogłaszamy królową i króla balu!-krzyknął dyrektor.Tłum się uciszył,zapaliły się światła.
-Było jakieś głosowanie?-spytałam cicho Yuri.
-Nie.Nauczyciele to wybierają-uznała równie cicho jak ja.
-Królową balu zostaje...._____!-krzyknął.Cofnęło mnie do tyłu.
-No idź!-krzyknęła YeonRin.Powoli skierowałam się na niską scenę.
-Gratulujemy!-krzyknęła nauczycielka Matematyki.Założyli mi diadem na głowę.Czemu ja?Jest wiele innych ładniejszych dziewczyn.
-A królem balu zostaje....JIMIN!-krzyknął.Zdziwiłam się.Przecież jego niby nie było.Był?Czemu nie podszedł?Może się obraził?Wszedł na scenę.Miał ten swój uśmiech.Jego włosy były cudowne.Miał ciemne,obcisłe Jeansy i białą koszulę.Był idealny.Dostał koronę.Pasuję mu idealnie.Co ja wygaduje?Od kiedy tak o nim myślę?Co się ze mną dzieje?

Światła zgasły.Włączyła się wolna muzyka.Nie za bardzo wiedziałam co się dzieje.Jimin do mnie podszedł.
-Zatańczysz?-spytał.Delikatnie położyłam swoją dłoń na jego.Oczywiste było to że jego jest o wiele większa niż moja.Delikatnie chwycił mnie w talii,a ja drugą ręką chwyciłam jego szyję.On swoją ręką nakierował moją ręką w to samo miejsce,tylko po drugiej stronie.Zostawiłam ją tam.On swoją umieścił po drugiej stronie talii.Poruszaliśmy się w rytm muzyki.-Pamiętasz jak mówiłem ci że nasze dyskoteki są wyjątkowe?-spytał.
-Jasne że tak-odpowiedziałam.
-Właśnie o tym mówię-powiedział cicho,delikatnie się przybliżając.
-O czym?-spytałam ciszej.Był coraz bliżej i bliżej.Wreszcie musnął moją wargę,tak delikatnie jak bym była z porcelany.Po chwili musnął ponownie.Z większym temperamentem.Odwzajemniłam pocałunek.Już wiem co mi było.To miłość.


-Kiedy weźmiesz mnie do swojego domu?-spytał gdy szliśmy powoli w kierunku szkoły.Przyszedł po mnie jak zwykle.Jest najukochańszym chłopakiem jakiego można było spotkać.
-Jak będziemy wracać to może cię wpuszczę-powiedziałam trochę o tym myśląc.Rodzice jeszcze o tym nie wiedzą.
-Na serio?-spytał.
-Czemu nie?-odpowiedziałam.Podniósł mnie do góry odwracając.-Jesteś głupi.
-z miłości do ciebie księżniczko-powiedział całując moje czoło.

-Więc to jest mój pokój-powiedziałam cicho.-Jest bardzo mały,i nawet nie ma okien,więc może być ciemno-uznałam .
-Wstydzisz się tego?-spytał zamykając drzwi.
-Trochę.Nie ma przestrzeni i te sprawy-odpowiedziałam patrząc w podłogę.Po chwili zobaczyłam przed sobą jego nogi.Podniósł delikatnie moją głowę za podbródek.
-Ja się bardzo cieszę.Jest tak przytulnie i będziemy musieli się cały czas przytulać.Do tego nikt nie będzie mógł na nas patrzeć przez okno-uznał z swoim zboczonym uśmieszkiem.
-Jesteś zboczony-powiedziałam cicho.
-Wiem to misiu-uznał całując mnie.