Czy właśnie dostałem nową pracę? Czy właśnie dostanę więcej pieniędzy? Jutro, punktualnie godzina 11:00 w budynku państwa ______wstaw swoje nazwisko______ . Co będę robił? Ogólnie sprzątał, spełniał zachcianki, aż do godziny 21:30 gdy będę mógł iść do domu. Dość proste i nawet przyjemne. No i za niezłe pieniądze. Cud malina!
-SEHUN CZY ZAPŁACISZ WRESZCIE SWOJĄ POŁOWĘ? -krzyknął uradowany Lu Han od progu. Jest moim najlepszym przyjacielem. Mieszkam z nim, ponieważ wychodzą mniejsze podatki i te sprawy. Usiedliśmy na kanapie z uśmiechami na twarzy. -Trzeba to opić! -krzyknął i wyciągnął zza płaszcza butelkę Makgeolli*.
-Nie trzeba było- uznałem włączając telewizor.
-Trzeba, trzeba-odpowiedział odkręcając szkło z napojem.
Ubrałem swoje czarne spodnie i czarną koszulkę bez rękawów. Jest dzisiaj bardzo gorąco. Nie lubię lata. Jest za gorąco. Swoje niesforne,tęczowe włosy, delikatnie uniosłem, by przewietrzyć czoło. Ubrałem buty i wychodząc wziąłem czarne Ray Bany. Poszedłem na nogach w kierunku wielkiego budynku.
Teraz żałuję że ubrałem się na czarno. Pewnie bym się tak nie ubrał, gdyby nie to, że musiałem. Przecież to jest logiczne, że jeśli dom jest biały, to żeby było widać człowieka,ma się ubrać w czarny.Gorzej będzie im w nocy.
-Witam Oh Sehunie! -przywitał mnie starszy pan z uśmiechem. Odwzajemniłem uśmiech i podałem mu dłoń. -Zapraszam. Przedstawię ci resztę rodziny, po czym powiem czym masz się zajmować dzisiejszego dnia -uznał. Jest bardzo miły jak na bogatego typa. Ruszyłem za nim, rozglądając się po pomieszczeniach. Każdy był biały, z drewnianą podłogą. Wszędzie stały drogocenne rzeczy. Nie chciałbym nic zniszczyć. Lub nie być w skórze tego, kto by to zniszczył. Właściwie, jedno i to samo.
-Dzień dobry panie Oh -przywitała mnie również starsza pani. Zgaduje, iż jest to żona tego pana, którego jest ten dom i który stoi przede mną. Ukłoniłem się tak nisko, jak potrafiłem. Jeśli będę musiał robić to codziennie, to pęknie mi kręgosłup.
-_____ czy zejdziesz do nas? -zawołał Właściciel budynku.
-Już -odkrzyknęła wchodząc do pomieszczenia, który chyba jest jednym z salonów.
-To jest nasza córka, ______. To jest Oh Sehun. Będzie tu pracował -przywitała nas kobieta.
-Możesz już iść. Sehunie, ty za mną. Przedstawię ci moje zalecenia -dodał ojciec dziewczyny.
Wszystko wiem. Jednak to jest cięższe niż myślałem. No bo kto normalny ma wyczyścić basen, który ma 47 metrów sześciennych? Jest to prawie niemożliwe tylko dla jednej osoby, czyli mnie.
-Sehun czy przyniesiesz mi lemoniadę? -spytała _____. Spojrzałem na nią moim zabójczym wzrokiem, po czym wyszedłem z basenu po raz jedenasty. Tak. Już jedenasty raz muszę jej coś przynieść. Jak nie picie, to ręcznik bo go nie wzięła, a chce się położyć na trawie. Albo jej czasopismo, które potem muszę z powrotem odnieść, ponieważ na słońcu nie da się go czytać.
-Proszę panno ______ -powiedziałem podając jej napój.
-Trochę za ciepły. I trochę długo musiałam czekać. No cóż. Tym razem przymknę na to oko -uznała odkładając go na bok. Wziąłem głęboki oddech i wróciłem do wykonywanej przedtem czynności. Zostało jeszcze wyszorować wszystkie płytki i nalać wody. Wskoczyłem szybko do zbiornika i wziąłem się za pracę.
Jest już po 22 a ja muszę nalewać durnej wody. Gdybym nie musiał latać jeszcze dziesięć razy, zdążyłbym. Jestem pewny, żebym zdążył. Czemu ta woda leję się tak powoli? Położyłem się na ziemi. Myślałem, że ta praca będzie prosta. Jest cholernie męcząca. Najchętniej wróciłbym do domu i poszedł spać. Jutro znowu muszę tu przyjść, a zanim wrócę do domu będzie koło pierwszej. Gdy usłyszałem szmer, szybko się podniosłem, by sprawdzić kto to. Gdy ujrzałem ______ trochę się zdziwiłem.
-Ojciec każę wrócić ci do domu. Jutro masz dokończyć swoją pracę -uznała stając trochę dalej ode mnie. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem, po czym szybko się podniosłem i ukłoniłem jak najniżej.
-Dziękuje. Jeszcze zakręcę wodę i już mnie nie ma -odpowiedziałem i szybko skierowałem się do zaworu. Gdy ponownie się odwróciłem jej już nie było.
Jednak ta praca jest przyjemna. Może trochę męcząca i irytująca, ale nawet gdy czegoś nie skończę mogę iść spokojnie do domu i dokańczać to jutro. Staram się też robić coś takiego, by nie musieć być koło _____. Jest strasznie rozpieszczona i irytująca. Jak na razie wychodzi mi to przez ponad tydzień.
-Sehun, ojciec cię woła! -krzyknęła. Westchnąłem i szybko skierowałem się do budynku, zostawiając kosiarkę samej sobie. Czy coś przeskrobałem? Gdy wszedłem do salonu, ujrzałem go razem z panią ___twoje nazwisko___. Ukłoniłem się bardzo nisko, jak to mam w zwyczaju.
-Dzień Dobry Oh -przywitał mnie mój szef -chciałbym byś miał u nas dodatkową pracę.
-Jak zauważyliśmy spędzasz tutaj dużo czasu -słuchałem nie przerywając. -Więc pomyśleliśmy, że mógłbyś też zaopiekować się _______ w tym czasie. Nie zawsze jesteśmy w domu, a ona jest nastolatką, nie wiadomo co siedzi jej w głowie. Oczywiście, jeśli się zgodzisz -zakończyła. Już miałem zaprzeczyć, że nie jestem niańką, ale starszy pan mi przerwał:
-Oczywiście za dopłatą do pensji -uśmiechnął się. Przez chwilę przemyślałem plusy i minusy tej sprawy.
Minusem jest to, że będę musiał z nią przebywać.
Ale plusem jest to, że będę miał więcej pieniędzy których tak bardzo potrzebuje.Przecież i tak to robię.
-Dobrze. Mogę to zrobić -uznałem z delikatnym uśmiechem.
-Czyli teraz będziesz zarabiał 900000 ₩** miesięcznie-uznał. Wytrzeszczyłem oczy. Jest to o wiele więcej niż przedtem. Znowu ukłoniłem się bardzo nisko, dziękując po czym wyszedłem na ogródek z uśmiechem.
-Co się tak szczerzysz? -spytała. Uśmiech z ust zszedł mi od razu. Dzięki!-odpowiesz mi? -powiedzieć jej, że zostałem jej niańką, czy rodzice to zrobią? Walić ją.
-Po prostu mam lepszy humor -odpowiedziałem i się ukłoniłem.
-Wracaj do roboty -uznała i opadła na leżak.
-Czy mogłabyś przyciszyć trochę telewizor? -spytałem, gdy sprzątałem salon.
-Bo? Lubię głośną muzykę -odpowiedziała i zwiększyła głośność. Westchnąłem i wróciłem do roboty. Dowiedziałem się, że dziś ______ dowie się o mojej dodatkowej pracy i mam z nią zostać dopóki nie wrócą. Jak ja z nią wytrzymam?
-______ chodź na chwilę do kuchni!-krzyknął jej tata. Ta wstała i po prostu wyszła. Gdy tylko zniknęła mi z pola widzenia, rzuciłem się na pilot i wyłączyłem telewizor.
Zacząłem ponownie odkurzać. Ci ludzie mają odkurzacz, który nie hałasuje!
-JAK!? NIE CHCE MIEĆ NIAŃKI! -Usłyszałem piskliwy krzyk i odgłos tłuczonego szkła. Wbiegłem do kuchni i minąłem się z wkurzoną ______ . Na ziemi zobaczyłem odłamki szklanki (którą polerowałem dobre piętnaście minut, ale to już inna sprawa) i zdenerwowanego ojca.
-Ona tak ma. Sehun posprzątaj to. My wychodzimy. W razie problemów masz do mnie telefon?-spytał, zaciskając pięści.
-Tak proszę pana-odpowiedziałem, zbierając większe odłamki.
-I Oh Sehunie. Jesteś starszy od naszej córki. Pilnuj by cię dobrze traktowała, a sam traktuj ją jak na jej wiek przystało -dodała jej mama.
-Dobrze proszę pani -szepnąłem i zacząłem zamiatać.
-Będziemy jak najszybciej -powiedział pan _____twoje nazwisko_____ i wyszli.
Po dwóch godzinach z minutami, usłyszałem dudniącą muzykę z góry. Poczułem jak pod nogami skacze podłoga. Nie potrafiłem się skupić na polerowaniu drogich figurek!Odłożyłem najdelikatniej jak mogłem rzeźbę i ruszyłem schodami do góry. Zapukałem delikatnie drzwi, jednak gdy po chwili nie usłyszałem odpowiedzi, uderzyłem pięścią w drewniane drzwi.
-Czego?! -usłyszałem krzyk. Wszedłem do pokoju dziewczyny i spojrzałem na nią. Leżała na łóżku, miała słuchawki na uszach a z komputera leciała muzyka. Strzeliłem sobie mentalnie w twarz za jej głupotę.
-Mogłabyś przyciszyć tą muzykę!? -krzyknąłem.
-Co?! -podszedłem do komputera i zastopowałem playlistę. -Co ty robisz?!
-Pytałem czy możesz przyciszyć tą cholerną muzykę! -krzyknąłem zirytowany.
-Nie, nie mogłabym. Włącz ją z powrotem! -jęknęła.
-Nie -odpowiedziałem, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Co ty powiedziałeś? -spytała zdenerwowana.
-Po pierwsze: nie takim tonem MŁODA damo. Po drugie: nie włączę ci tej muzyki, bo możesz jej słuchać na telefonie -zaakcentowałem poszczególne słowa, by lepiej zrozumiała.Usta otworzyły się na oścież, a oczy mrugały jak opętane.
-Kto ci pozwolił mną rządzić? -spytała po chwili.
-Twoi rodzice -odpowiedziałem. -więc jeśli ponownie włączysz tak głośno muzykę, pozwolę sobie do nich zadzwonić-odchrząknąłem i wyszedłem.
Po paru godzinach bezsensownego chodzenia po domu, postanowiłem usiąść i napisać do Luhana.
Ja:
Nie wiem kiedy będę ;(
Luhan:
Jak się dowiesz to napisz. Ja idę spać.
Ja:
Spoko. Zostaw mi gdzieś żarcie, bo jestem głodny.
Luhan:
Ty zawsze jesteś głodny Sehun.
Ja:
Cicho.Nie psuj mi marzeń ;(
Luhan:
Okej. Dobranoc!
Ja:
Dobranoc Luhan!
Gdy odłożyłem telefon i wstałem, wpadłem krzesłem na coś. Właściwie kogoś. Wystraszyłem się.
-Jesteś gejem? -spytała _____.
-Czy ty czytałaś moje wiadomości?! -spytałem zdenerwowany.
-Może. Jesteś gejem czy nie? -spytała ponownie, siadając na moim krześle.
-Nie twoja sprawa. Oddawaj mój telefon! -krzyknąłem gdy wzięła go ze stołu.
-Bez nerwów! Przecież masz hasło! -odpowiedziała przez śmiech.
-Nie ufam ci -dodałem, wyrywając jej moją rzecz.
-Odpowiesz mi wreszcie czy jesteś homo? -zignorowałem ją i wyszedłem z pomieszczenia. Usłyszałem jak za mną idzie.
-Nie łaź za mną! -krzyknąłem i usiadłem na kanapie.
-Nie będę jak mi odpowiesz -powiedziała siadając obok.
-Nie jestem żadnym gejem, do jasnej cholery! Dasz mi wreszcie spokój? -odpowiedziałem zdenerwowany.
-Bez nerwów! Już sobie idę! Pozdrów ode mnie Luhanka! -krzyknęła i wybiegła.Cały czerwony wyszedłem na podwórko i usiadłem na trawie. Aish! Jaka ta dziewczyna jest denerwująca!
Nawet nie wiem kiedy wróciłem do domu. Wiem, że była późna godzina. Od razu poszedłem spać, nawet nie jedząc tego, co przygotował mi Luhan.
-...SEHUN IDIOTO SPÓŹNISZ SIĘ DO PRACY! -obudziłem się, słysząc tylko to zdanie.
-Dzisiaj mam wolne -pisnąłem w poduszkę.
-NIE SŁYSZĘ CIEBIE! -ponownie krzyknął, chyba z kuchni. Podniosłem się, usiadłem na łóżku i przetarłem oczy.
-DZISIAJ MAM WOLNE !-odkrzyknąłem, chyba za głośno, bo aż mnie bolały uszy.
-Okej! Nie drzyj ryja! -odpowiedział. Wstałem z łoża, wziąłem ubrania z szafki i poszedłem do łazienki.Wreszcie nie ubieram ciemnych ubrań! Wszedłem pod prysznic i puściłem wodę. Lubiłem siedzieć w kabinie, ponieważ było słychać tylko szum i można było pomyśleć o paru rzeczach.
-Oh Sehun! Czy wyjdziesz z tej łazienki? -Luhan dobijał się do drzwi od jakichś pięciu minut.
-Muszę się ubrać. Chyba, że chcesz zobaczyć mnie nagiego -odpowiedziałem, niechętnie wychodząc spod kropel wody.
-Odmówię twojej propozycji zboczeńcu! -jęknął i usłyszałem oddalające się kroki. Ubrałem białą koszulkę z jakimś nadrukiem i granatowe spodnie jeansowe. Potrzepałem głową, by choć trochę wysuszyć włosy. Rozczesałem je ręką, umyłem zęby i wyszedłem z toalety.
-Już wyszedłem -odpowiedziałem, siadając w kuchni.
-Bardzo dobrze. Za karę zrób śniadanie -oddalił się w kierunku kibla.
-Byłeś w kuchni jak ja spałem! Czemu nie zrobiłeś?
-Bo wiedziałem, że ty zrobisz! -odkrzyknął i zamknął się w ubikacji. Jęknąłem i wstałem od stołu.
Postanowiłem zrobić coś prostego, co na pewno wyjdzie. Wyszło na kanapki. Chleb kupiliśmy pokrojony, masło jak masło i dodatki też luz. Nic wielkiego nie powinno się stać.
-Sehunnie~ -Luhan przeciągnął moje imię.
-Tak? -spytałem zdziwiony.
-Zrobiłeś już kanapeczki?~
-Jeszcze nie. Skąd wiesz, że je robię?-spytałem.
-Bo ładnie pachnie~
-Przestań, proszę. Jest to irytujące -jęknąłem.
-Niech ci będzie.Dawaj to żarcie-odpowiedział.
-Nie zeszczaj się -powiedziałem, układając je na talerze.
-Ja nie szczam w majty jak ty kumplu-odpowiedział i usiadł przy stole.Nasze ubliżenia są przyjacielskie. Jakby ktoś się jeszcze nie domyślił. Lubię go, chodź czasami jest irytujący.
-Co będę miał, za to, że zrobiłem śniadanie? -spytałem, trzymając talerze w dłoniach.
-Zgaduje, że nic. Ale żeby nie rujnować ci ponownie marzeń, to odpowiem, że odgrzany obiad z wczoraj -odpowiedział z uśmiechem, wyrywając mi talerz z ręki.
-Jak dziecko -jęknąłem siadając na przeciwko.
-Jesteś młodszy Oh Sehunie. Powinieneś zwracać się do mnie formalnie.
-A ty powinieneś nieformalnie i tego nie robisz-odpowiedziałem i zacząłem jeść posiłek.
-Powinieneś poczekać aż zacznę jeść, byś ty mógł zacząć.
-Nie mów mi co powinienem! -krzyknąłem zirytowany. Właściwie ma rację. Tylko na początku naszej znajomości, uznał, że możemy być w równym wieku, chodź tak nie jest. Nie ważne. Długa historia.
-Ty myjesz! -krzyknąłem i wybiegłem z kuchni.
-To nie fair! Jeśli ty zrobiłeś, to powinieneś umyć! -mówił zirytowany.
-Bywa! -odkrzyknąłem i skoczyłem na łóżko. Wziąłem telefon do ręki, i od razu, gdy odblokowałem, dostałem wiadomość. Jaki zbieg okoliczności. "Otworzyłem" kopertę, i ujrzałem sms'a od ______. Skąd ona ma mój numer? I skąd ja go mam?
______:
Jak tam twój chłoptaś? :D
Ja:
TO NIE JEST MÓJ CHŁOPAK.
______:
I ta kropka nienawiści na końcu. Aż się boję :(
Ja:
Powinnaś się bać >:( .
______:
A tak na serio. Ojciec każę przekazać, że jutro masz przyjść.
Ja:
Dlaczego nie zadzwonił?
______:
Bo uznał, że mu się nie chce.
Ja:
O której mam być?
______:
Tak jak zawsze.
Ja:
Spoko, przyjdę.
______:
Nie masz innego wyboru Sehun.
Odłożyłem telefon na półkę. Nadal nie wiem, kiedy wymieniliśmy się numerami. Czy ona mnie wczoraj upiła? Jeśli tak, to będzie martwa. Dobra, nie będzie. Jej ojciec chyba by mnie zakopał żywcem.
-SEHUN IDŹ NA ZAKUPY! -krzyknął Luhan.
-Dlaczego ty tego nie możesz zrobić? -spytałem, wchodząc do kuchni.
-Ponieważ ja zawsze chodzę.
-Jak 'zawsze' to dzisiaj też powinieneś -burknąłem siadając na blat.
-Nie denerwuj mnie Sehun. Pamiętaj, że w dalszym ciągu jestem starszy -jęknął, rzucając we mnie zeszytem.
-Po co mi to? -spytałem zdziwiony.
-Jesteś idiotą, czy tylko udajesz? Na pierwszej kartce masz listę zakupów, wyrwij ją i idź to kup-odpowiedział, przewracając oczami.
-Okej -wyrwałem kartkę i ruszyłem na przedpokój. Ubrałem moje Adidasy, założyłem okulary korekcyjne (zapomniałem dodać, że jestem ślepy jak kura?) i ruszyłem w drogę, do najbliższego marketu.
Oczywiście, nie poszedł bym normalnie do sklepu. Zapomniałem portfela! Muszę wracać całą drogę, ponieważ mój mały mózg nie wyrobił z braniem rzeczy.
-Dzień Dobry Oh Sehun! -odwróciłem się szybko na schodach, o mało z nich nie spadając.Gdy ujrzałem naszą starszą sąsiadkę, szybko się ukłoniłem i ponownie ruszyłem do góry -jaka ta młodzież teraz zabiegana jest! -uśmiechnąłem się pod nosem i wbiegłem do mieszkania.
-Już? -spytał Luhan, który rozłożył się w dziwnej pozie na kanapie.
-Zapomniałem pieniędzy -burknąłem. Luhan zaczął się śmiać i mówić jaki to jestem głupi, a ja w ekspresowym tempie, zwinąłem portfel i trochę pieniędzy jemu. Przecież to nie jest kradzież, jeśli on będzie za to jadł?
-Tym razem wszystko masz? -krzyknął gdy ja ponownie ubierałem buty.
-Tak. Twoje pieniądze również -odpowiedziałem i wybiegłem z domu. Zza drzwi było słychać tylko stłumione wołanie mojego imienia.
Nie wiem czemu, ale wydaje mi się że Lu trochę nawymyślał tych rzeczy. To ledwo mieści się w koszyku! Musiałem jedynie wstąpić w alejkę z czekoladami, bo mój kochany współlokator zeżarł moją i swoją. A zawsze mi mówił, że moja jest ohydna i nigdy jej nie dotknie! Zwinąłem z półki białą i mleczną czekoladę i ruszyłem do kas. Jak na nie szczęście wszędzie były długie kolejki. Stanąłem w tej, która wydawała się iść najszybciej i odłożyłem koszyk na płytki. Przesuwałem go delikatnym kopniakiem, ponieważ jestem leniwy i nie chciało mi się po niego schylić.
W pewnym momencie usłyszałem za sobą śmiechy, więc jako wścibski człowiek, spojrzałem w tamtym kierunku. Ujrzałem ______ z jej koleżankami, które na mnie pokazywały i się śmiały. Co ona robi w tym sklepie? Od kiedy tu kupuje? Dlaczego się ze mnie śmieją? Czy ona chce skończyć swoje życie? Nie no. Dobra. Przesadziłem. Może po prostu śmieją się z moich okularów. Są dość dziwne.
-Na serio jest gejem? -usłyszałem dość głośne pytanie z strony jednej z nich. Ponownie tam spojrzałem, a ________ przytakiwała swojej koleżance. W dalszym ciągu pokazywały na mnie. Czy ona na serio ma nie równo pod sufitem?
-Przepraszam pana, mógłby pan dać swoje produkty na taśmę? Będzie mi łatwiej kasować-spojrzałem na kasjerkę i z czerwoną jak burak twarzą, zacząłem wykładać pudełka i torebki.
-Przepraszam -burknąłem pod nosem, rzucając na taśmę wszystkie rzeczy, jakie Luhan kazał mi kupić. Kasjerka uśmiechnęła się do mnie i kasowała dalej. Gdy skończyła, wręczyłem jej banknoty i zacząłem pakować do reklamówek. Dotknąłem ręką policzka, a ono było rozpalone.Jak tylko ją spotkam to uduszę ją gołymi rękoma.
Rzuciłem torby na ziemię w kuchni a sam udałem się do pokoju.
-Coś się stało? -spytał Luhan. -Musiałeś dopłacić ze swoich czy nie było czekolady?
-Nie i tak -jęknąłem w poduszkę.
-Nie chcesz gadać to nie -odpowiedział i ruszył z powrotem do salonu. Wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni i postanowiłem napisać do tej zołzy.
Ja:
Czy ty na serio chcesz wykopać sobie grób?
_______:
Że ja? O co ci chodzi?
Ja:
Nie zgrywaj niewiniątka. Te teksty w sklepie były niepotrzebne.
_______:
Mówiłam im prawdę.
Ja:
Za krótko się znamy byś mogła powiedzieć jakiej jestem orientacji.
_______:
Za krótko pracujesz byś mógł mi grozić.
Ja:
Mam w dupie to ile pracuje. Najchętniej bym już nie przyszedł.
_______:
Ale przyjdziesz, bo potrzebujesz pieniędzy.
Ja:
Co ci do tego? Jak na razie chce tylko przeprosin i wytłumaczenia twoim koleżankom, że to było kłamstwo.
_______:
Nie mam zamiaru im nic tłumaczyć, a tym bardziej ciebie przepraszać.
Ja:
Zobaczymy jutro.
Rzuciłem telefonem o drzwi w pokoju i sam opadłem na łóżko. Usłyszałem otwieranie drzwi.
-Może jednak chcesz porozmawiać? -spytał Luhan, zbierając mój telefon.
-Spierdalaj -odpowiedziałem.
-Okej, okej. Tylko tym razem nie rzucaj -wytłumaczył i wyszedł.
Czemu muszę iść do tego cholernego miejsca? Zaczynam nie lubić swojej pracy. Zapukałem do drzwi i po chwili wszedłem do środka. Ściągnąłem buty i ruszyłem do salonu.
-Dzień Dobry Oh Sehun -przywitała mnie pani _____nazwisko______.
-Dzień Dobry -odpowiedziałem, kłaniając się.
-Dziś tylko posprzątanie domu i pilnowanie _______ ,dobrze?
-Dobrze proszę Pani -odpowiedziałem.
-Będziemy jak najszybciej. ______ jest w swoim pokoju -odpowiedziała i skierowała się do wyjścia. Gdy tylko zniknęła, stęknąłem zdenerwowany. Nie mam zamiaru się do niej odzywać. Ruszyłem do schowka z miotłami i wyciągnąłem potrzebne rzeczy, do sprzątania. Założyłem słuchawki i zacząłem sprzątać.
Gdy muzyka z głośników, zagłuszyła mój telefon, zdenerwowany wbiegłem po dwa stopnie na raz. Ruszyłem do jej pokoju i otwarłem drzwi na oścież. Ona jak zawsze, z słuchawkami w uszach, słuchała muzyki z głośników. Czy ona na serio nie powinna być pod nadzorem lekarza? Wbiegłem jak piorun, wyłączając tą cholerną playlistę. To już kiedyś się wydarzyło. Deja Vu~
-CO TY ROBISZ?! -krzyknęła gdy wyłączyłem jej komputer.Wyszedłem ze spokojem i skierowałem się z powrotem do kuchni.
Po pewnym czasie, gdy zignorowałem jej krzyki z góry, zeszła na dół. Usiadła na kanapie i włączyła telewizję. Gdy tylko zaczęła ją pogłaśniać ,wyrwałem jej pilot i wyciszyłem całkiem.
-PRZESTAŃ! -ponownie krzyknęła tym swoim irytującym głosem. Nie odpowiedziałem i ruszyłem do jednej z łazienek. Wracając po odkurzacz, ujrzałem jak trzyma nogi na stoliku. Podszedłem do niej i zepchnąłem jej nogi na ziemię.
-To jest mój dom i będę robić co mi się podoba! Więc przestań! -krzyknęła i ponownie dała stopy, na stolik który polerowałem.Ponownie je zepchnąłem, tym razem mocniej.Spojrzałem na nią moim obojętnym wyrazem twarzy i prychnąłem. Po krótkiej wymianie wzroków, odszedłem ściskając ścierkę w dłoni. Poszedłem na górę. -Gdzie ty idziesz?!- krzyknęła i mnie wyprzedziła. Stanęła przed drzwiami, gdzie się udawałem i zablokowała mi drogę.
-Puść mnie -odezwałem się po raz pierwszy od jakichś trzech godzin. Wow.
-Jak nie to co? To jest mój pokój i ja go będę sprzątać! -krzyknęła.
-Tak? To proszę -odpowiedziałem, wręczając jej miotłę.
-Po co mi to? - spytała, zdziwiona. Prychnąłem prawie jak koń.
-Powiedziałaś, że będziesz go sprzątać, więc proszę, idź i to zrób -odpowiedziałem, krzyżując ręce.
-Ale to ty jesteś sprzątaczem! -ponownie zaczęła krzyczeć.
-Ale nie chcesz mnie wpuścić do pokoju i uznałaś, że sama to zrobisz. Idę do łazienki, jak skończysz to mnie zawołaj, sprawdzę co zrobiłaś -powiedziałem obojętnie i ruszyłem do kolejnych drzwi. Kątem oka widziałem jak ______ stoi jak kamień. Przybiłem sobie piątkę w lustrze, po czym zacząłem je szorować.
Po jakimś czasie, uznałem, że powinna już dawno skończyć. Czemu mnie nie zawołała? Ruszyłem do jej pokoju i ujrzałem ją leżącą na łóżku. Poczułem jak krew płynie mi do policzków. Nie zrobiła nic!
-Czemu nic nie zrobiłaś? -spytałem, ściskając dłonie w pięści.
-Bo to twoje zadanie. Ja nie będę tego robić. Jest to obrzydliwe -jęknęła, patrząc na mnie z góry.
-Żadna praca nie hańbi. Jesteś kobietą! Sprzątanie i gotowanie najczęściej robią dziewczyny! Nawet twoja mama sprząta, chodź ma sprzątaczkę od tego! -zacząłem krzyczeć.
-Przestań drzeć ryja. Idź do domu, do twojego chłopaka, jakoś wytłumaczę to ro...
-ILE RAZY MAM CI MÓWIĆ, ŻE TO NIE JEST MÓJ CHŁOPAK?! -krzyknąłem jeszcze głośniej. ______ wstała, trochę wystraszona. -NIE JESTEM GEJEM I RACZEJ NIM NIE BĘDĘ! JEST TO MÓJ PRZYJACIEL, CZY ZROZUMIESZ TO WRESZCIE?!
-P-przestań krzyczeć -powiedziała ciszej.
-Teraz się boisz? A jak byłaś z koleżankami, wcale nie bałaś się na mnie pokazać palcem i opowiadać takie bzdury! -zniżyłem trochę ton, bo jej zbierały się łzy w oczach.
-Nic nie mówiłam wtedy, tylko przytakiwałam -odpowiedziała. Przewróciłem oczami.
-Czy ty na serio udajesz taką głupią? PRZYTAKIWAŁAŚ! To tak jak byś mówiła cały czas 'tak'! To jest to samo co mówienie! MÓWIENIE CIAŁEM DO JASNEJ CHOLERY! -ponownie zacząłem krzyczeć. Zbierało się to we mnie cały dzień.
-P-przecież to nie było nic złego. Wcale nie jestem głupia -odpowiedziała, patrząc w podłogę.
- Jesteś irytująca, wkurzająca i rozpieszczona! Nie da się z tobą spędzić nawet pięciu minut, bo po chwili już się jest zdenerwowanym! Wykorzystujesz wszystkich na lewo i prawo, a sama nic nie robisz! Nie szanujesz nikogo! Nawet własnych rodziców! Od tego, że masz pieniądze, poprzewracało ci się we łbie!-zacząłem wymieniać jej wady.
-A-ale mam też wiele dobrego. Przecież mam przyjaciół...
-Myślisz, że każda przyjaźń jest prawdziwa? Nie sądzisz, że to dlatego, że jesteś bogatsza niż połowa miasta?
-A-ale...-zaczęła się jeszcze bardziej jąkać-...a....a ty mnie lubisz? -spytała z nadzieją.
-Jak mam cię lubić, jeśli na to nie zasługujesz? Jesteś dla mnie nie miła. To między innymi przez to, nikt cię nie szanuje. Jak na przykład J A -powiedziałem jej to prosto w twarz. Wyszedłem z jej pokoju i skierowałem się ponownie do łazienki, dokończyć to co zacząłem.
Nie wyszła z pokoju już ani razu. Jej rodzice przyszli, gdzieś koło 21. W tym samym czasie, ja skończyłem wszystko i mogłem spokojnie wrócić do domu.
-Jestem! -krzyknąłem wchodząc do domu. Luhan od razu przybiegł, jak na zawołanie.
-Nic tam nie rozbiłeś? -spytał, przyglądając się mi.
-Dlaczego miałbym? Zrobiłeś coś na obiad? -ruszyłem do kuchni i otwarłem lodówkę na oścież.
-Byłeś od wczoraj nieźle wkurzony. Rzuciłeś telefonem, z taką siłą, że zostało wgniecenie w drzwiach -powiedział trochę zdenerwowany. Wyciągnąłem talerz z jakimś ryżem i zacząłem jeść zimne.
-Przepraszam. Dziś jest już lepiej. Powiedziałem co miałem powiedzieć i już mi na serio lepiej.
-Coś ty tam zrobił? Pracujesz tam nadal? -spytał, otwierając szerzej oczy.
-Jasne! Dlaczego nie miałbym? Przecież jestem wzorowym pracownikiem! -krzyknąłem, plując trochę ryżem.
-Rozumiem, idź już lepiej spać Sehun -odpowiedział i skierował się do swojego pokoju. Dojadłem szybko zimną potrawę i ruszyłem do swojego pokoju.
-SEHUN, WYCHODZIMY! -krzyknął mój 'ukochany' szef. Ukłoniłem się szybko i wróciłem do roboty.
- ______ JEST TAM GDZIE ZWYKLE! -dodała szefowa i usłyszałem trzask drzwi. Oklapłem szybko na kanapę. Dziś nie mam właściwie nic do roboty jak tylko pilnowanie tej dziewczyny. Ciekawe co dziś wymyśli.
Nic. Cicho. Od godziny jest cicho. Żadnej muzyki, żadnego tupnięcia. Ruszyłem szybkim krokiem do jej pokoju. Co jeśli ona tam zemdlała, lub coś sobie zrobiła, przeze mnie?Jezu, jestem taki niedojebany. To chyba ja powinienem był się leczyć, nie ona. Zapukałem w ekstremalnym tempie do drzwi. Cisza. Zapukałem jeszcze raz, mocniej. Nadal nic. Przycisnąłem klamkę. Zamknięte. Jak dobrze, jest mieć klucz do tych drzwi. Otwarłem. Uchyliłem i nic nie ujrzałem. Nie ma jej! Gdzie ona jest? Zacząłem wołać ją po imieniu. Po nazwisku. Nawet miłe zwroty jej nie przywołały! Okno było otwarte. Czyżby uciekła? Przecież jest już późno...JEZUS CHRYSTUS! JEJ COŚ SIĘ MOŻE STAĆ!
*_______*
Przemierzałam ciche, ciemne aleje. Nikogo nie ma, jest cicho. Pewnie nawet nie sprawdzi czy jestem w domu. Przecież się na mnie obraził. Albo to ja na niego? Nie wiem. Lampy były już zaświecone od jakiejś godziny, może dwóch. Nie wzięłam telefonu. Nic. Po prostu wyskoczyłam z okna i udałam się tutaj. Pewnie i tak nikt nie będzie mnie szukał. Nagle krzaki po lewej zaczęły szeleścić i wyszedł z nich ktoś w masce.
-Dawaj wszystko co masz! -krzyknął. Przełknęłam głośno ślinę i zaczęłam się wycofywać. Na próżno. Za mną też ktoś był.
-N-nie mam nic! -odkrzyknęłam. Poczułam jak moje nogi robią się z waty.
-Na pewno nic nie masz? A chcesz coś mieć? Może trochę zadrapań i siniaków? -spytał ten za mną, popychając mnie do przodu. Upadłam na kolana. Łzy zaczęły mi mimowolnie lecieć z oczu.
-Przecież jesteś bogata! Powinnaś mieć przy sobie, przynajmniej portfel! -krzyknął jeszcze ktoś inny.
-Nic nie mam! Uciekłam! Nic nie wzięłam! -odkrzyknęłam. Poczułam pieczenie na policzku. Czy on na serio mnie uderzył?
-Przestań pierdolić! -przyłożyłam dłoń do policzka i poczułam ciepłą, klejącą ciecz na niej.
-Zawsze możemy ją zmusić do zaprowadzenia do domu -odpowiedział jeden z nich. Poczułam jak ktoś mnie podnosi.
-Czy będziesz grzeczna i przyniesiesz nam coś z domu? -spytał, plując na mnie. Miałam ochotę mu odpowiedzieć, ale ze strachu nie wyłoniłam nawet krzyku. Uderzył mnie dość mocno w brzuch.
-ZAPROWADZISZ NAS CZY NIE?! -krzyknął ten, który mnie trzymał. Wyplułam trochę krwi na ziemię i poczułam kolejne uderzenia. Runęłam na ziemię a oni mnie bili.
-ZOSTAWCIE JĄ! -krzyknął znajomy mi głos.
-A ty kim jesteś? Też chcesz dostać? -spytał jeden, który kopał najmocniej.
-Macie ją zostawić! - powiedział jakby przez zęby.
-Bo? - kolejny się ode mnie odsunął. Usłyszałam trzask. Uchyliłam delikatnie oczy i ujrzałam jak przez mgłę, jak jeden z złodziei leży na ziemi, a tęczowe włosy bujają się na boki. Po chwili otarł twarz i ponownie się zamachnął, na kolejnego. Złodziej wstał, i uciekł.
-O JA PIERDOLE! UCIEKAMY! -któryś z nich krzyknął i reszta również zaczęła uciekać. Ten z ziemi po chwili się pozbierał i też zaczął spieprzać. Tak bardzo chciało mi się spać. Ujrzałam nade mną tęczową grzywę i po chwili ciemność.
*Oh*
Wybiegłem z domu i zacząłem biegnąć wzdłuż ulicy. Rozglądałem się na wszystkie strony by tylko jej nie przegapić. Ujrzałem grupkę ludzi. Podążyłem w tamtym kierunku, by spytać się o _______. Jednak zatrzymałem się po chwili. Trzymali ją.
-Czy będziesz grzeczna i przyniesiesz nam coś z domu? -spytał jeden z nich. Po paru chwilach uderzył ją w brzuch. Wytrzeszczyłem oczy i ruszyłem do przodu.
-ZAPROWADZISZ NAS CZY NIE?! - krzyknął ten za nią. Po chwili upuścił ją i zaczęli ją kopać i bić.
-ZOSTAWCIE JĄ! -krzyknąłem wystraszony. Zacisnąłem dłonie w pięści tak mocno, aż moje knykcie zrobiły się białe. Zacząłem biegnąć w tamtym kierunku.
-A ty kim jesteś? Też chcesz dostać? -spytał ten 'najgroźniejszy'.
-Macie ją zostawić! -krzyknąłem jeszcze bardziej wkurzony. Przecież to typowe , osiedlowe Dresy. Słabeusze.
-Bo? -warknął kolejny. Nie przemyśleli jednego. Zamachnąłem się i usłyszałem trzask. Otwarłem oczy. To chyba nie była moja ręka, a twarz tego, który się nasunął. Po chwili poczułem potworny ból wargi. Spojrzałem na górę i ujrzałem jak kolejny próbuje się na mnie zamachnąć. Otarłem szybko wargę i uderzyłem kolejnego. Gdy tylko się pozbierał, zaczął ucieka.
-O JA PIERDOLE! UCIEKAMY! -krzyknął jeszcze inny. Reszta szybko się zwołała i zniknęli mi z oczu. Ostatni zbierał się z ziemi. Spojrzałem na niego wzrokiem pełnym pogardy i nienawiści, a gdy ten to ujrzał, poczołgał się w kierunku swoich kolegów. Podbiegłem do ______ i ujrzałem ją całą zakrwawioną.
-_____ nie zamykaj oczu, proszę -powiedziałem cicho. Chyba nie usłyszała, bo je zamknęła. Wziąłem ją szybko na ręce i zaniosłem do domu.
Jednak to nie jest mój szczęśliwy dzień. Samochód jej rodziców tu stoi. Kurde, kurde, kurde! Co robić? Zwolnią mnie! Pewnie i tak to zrobią, że wyszliśmy. Otwarłem szybko drzwi i wbiegłem do pomieszczenia.
-Sehun?! Coś ty jej zrobił?! -krzyknął jej ojciec. Spojrzałem na niego z bólem w oczach. Ustąpił mi drogi, a ja zaniosłem ______ do pokoju.
-Co się stało?! -krzyknęła, gdy tylko dotknęła łóżka.
-Leż spokojnie, bo zaraz przyjdzie twój tata i będzie nieprzyje...
-CZY WYJAŚNISZ MI DO JASNEJ CHOLERY, CO SIĘ STAŁO MOJEJ CÓRCE?! -krzyknął, wpadając do pokoju jak huragan. Wypuściłem powietrze na tyle głośno, by przyleciała jeszcze matka.
-Może wyjaśnimy to na dole? _______ powinna wypocząć -uznałem wstając na równe nogi.
-Możecie zostać, chętnie dowiem się co się stało ze mną -spojrzała na mnie wzrokiem typu 'zabiję cię, jeśli ty mi to zrobiłeś', więc z powrotem usiadłem na krześle.
-SEHUN CO CI SIĘ STAŁO?! -krzyknął Luhan gdy wszedłem do domu.
-Mało ważne -jęknąłem i udałem się do łazienki. Po chwili przyleciał Lu z apteczką.
-Trzeba to odkazić -uznał, przykładając mi wacik nasączony wodą utlenioną. Syknąłem.
-Po co mi plaster na wargę? -spytałem, gdy ten przyklejał mi płatek z Hello Kitty. Skąd my mamy takie różowe plasterki?
-Żeby szybciej się zagoiło, i żebym nie musiał na to patrzeć. Teraz gadaj co żeś zrobił. Pobił cię szef? A może Ogrodnik? -powiedział, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Nie to nie szef, nie byłby do tego zdolny. Ja jestem ogrodnikiem. To nie temat na dzisiaj. Idę spać. Jestem zmęczony dzisiejszym dniem. Jutro mnie nie budź.
-Czemu? Przecież idziesz do pracy! - pisnął.
-Zwolnili mnie Luhan -odpowiedziałem i wyszedłem z łazienki. Skierowałem się do pokoju i od razu zamknąłem za sobą drzwi na klucz. Dla wszelkiego spokoju. Usiadłem na podłodze i oparłem się o wejście. Chciałem jej uratować dupę, a ona mnie nawet nie obroniła...
-WYPUŚCIŁEŚ JĄ Z DOMU?!
-Wyszła sama, przez okno -odpowiedziałem.
-MIAŁEŚ JEJ PILNOWAĆ! JAKBY STAŁO SIĘ COŚ POWAŻNIEJSZEGO?!
-Przepraszam. Biegłem tak szybko jak tylko mogłem. Jeszcze sam zostałem pobity.
-NIE POTRAFISZ PRZYPILNOWAĆ JEDNEJ OSOBY?! TO NIE JEST TAKIE TRUDNE!
-Przepraszam. Wiem, że zawiodłem, ale ważne, że żyje czyż nie?
-TY JUŻ NIE ŻYJESZ! POKAŻ SIĘ JESZCZE RAZ W TYM DOMU, A POWYBIJAM CI WSZYSTKIE ZĘBY I WYKRĘCĘ KARK!
-C-czyli jestem zwolniony?
-A JAK MYŚLISZ? ZOSTANIESZ W TYM DOMU PO TYM CO ZROBIŁEŚ?-krzyknął. Ukłoniłem się jemu, jej i ______. Patrzyła na mnie pustym wzrokiem.
Wyszedłem jak najszybciej z tego domu i biegłem do domu.
Nie mogłem nic więcej zrobić! Chodź właściwie, jeśli bym jej nie powiedział tych rzeczy, pewnie by nie uciekła. Jestem idiotą.
-SEHUN! KTOŚ DO CIEBIE! -krzyknął Luhan, przy tym budząc mnie. Czy ja spałem na ziemi? Otwarłem drzwi i ujrzałem całą rodzinę ______nazwisko______. Ukłoniłem się nisko i zdziwiony podszedłem do nich. ______ cicho się zaśmiała, a ja spojrzałem w lustro. Włosy ułożone na wszystkie strony i ten nieszczęsny różowy plaster. Zabiję Luhana. Niech tylko go spotkam. Odkleiłem szybko to badziewie i ułożyłem przyzwoitszą fryzurę.
-Chciałam ci osobiście podziękować za to, że mnie uratowałeś -powiedziała po chwili.
-Nie ma za co. Takie było moje zadanie -odpowiedziałem, uśmiechając się do niej po raz pierwszy.
-Takie jest twoje zadanie -dodał jej ojciec. Otwarłem usta, po czym je od razu zamykając. ______ znowu cicho się zaśmiała.
-Czy....czy ja znowu zostałem przyjęty do pracy? -spytałem uradowany.
-Uznam, że tej akcji nie było i jeszcze trochę pożyjesz. Ale jeszcze raz, to przywitasz się z Michałem Aniołem -powiedział. Ukłoniłem się jeszcze niżej niż wcześniej. Jak?
*________*
-MASZ GO PRZYJĄĆ Z POWROTEM! TO MOJA WINA! -krzyczałam do mojego ojca.
-NIE MOGĘ! NIE ROZUMIESZ, ŻE PRZEZ NIEGO MOGŁAŚ ZGINĄĆ?! -krzyknął. Łzy zbierały mi się w oczach. To przeze mnie stracił pracę. Padłam na kolana. -_______ co ty robisz? -spytał zdziwiony.
-Tato....tato proszę. Obiecuje, że już nigdy to się nie powtórzy. To moja wina, bo uciekłam. Byłam głupia, proszę tato. Wybacz mu -łzy leciały mi na podłogę.
-D-dobrze. Może wrócić -powiedział zdziwiony.
Nie ma za co, Sehun. Jeszcze mi podziękujesz.
~-SEHUN PRZESTAŃ MNIE CHLAPAĆ! -krzyknęłam, próbując się opalać. Rodzice wreszcie zgodzili się, by pracował na innym stanowisku. Już teraz nie pracuje u nas w domu (chodź czasem się zjawia.Jak na przykład teraz) a po drugiej stronie ulicy. Sąsiadom tak bardzo się spodobał, że zechcieli go tam. Więc teraz pracuje w dwóch miejscach. U nich sprząta, u nas 'opiekuje' się mną. Właściwie robimy co chcemy. Jestem pełnoletnia, ale nie chciałam by odchodził, więc przychodzi tu kiedy zechce i spędzamy razem czas. Jak na przykład teraz. Ja się opalam a on pływa w basenie. Rodzice gdzieś wyjechali, więc kazali mu przyjść. Jestem ciekawa, czy oni wiedzą o tym co on tu wyprawia.
-A jeśli nie przestanę to co? -spytał podpływając do brzegu. Zignorowałam go i opalałam się dalej. Po chwili ktoś zasłonił mi słońce i kapał na mnie zimną wodą.
-ZIMNA WODA! PRZESTAŃ, PROSZĘ! - pisnęłam.
-Nie przesadzaj -odpowiedział uśmiechnięty od ucha do ucha. Nadal ma tęczowe włosy. I nadal jest ode mnie starszy, chodź zachowuje się mniej dojrzale. Wstałam z leżaka i jakoś się zdarzyło, że stał na krawędzi. Podeszłam do niego i popchałam. Zapomniałam, że on jest bardziej umięśniony i tylko się zachwiał.
-Chciałaś mnie wepchać do tej głębokiej wody? O ty mała smarkulo! Jak cię dogonię, to tego pożałujesz!- krzyknął. Zaczęłam uciekać przed nim. Schowałam się w jednym z pomieszczeni, a on przebiegł dalej. Po chwili jednak wrócił ze skrzyżowanymi rękoma. -Chciałaś się schować?
-Możliwe -odpowiedziałam opierając się o ścianę.
-Powinnaś zostać ukarana! -krzyknął.
-Weź przestań.Nie jestem już taka młoda na kary -odpowiedziałam.Sehun oparł jedną rękę o ścianę za mną.
-Zapomniałem, że jesteś już pełnoletnia -jęknął.
-Zapomniałam ,że masz za mały mózg by spamiętać takie rzeczy -odpyskowałam. Sehun opierał się już obiema dłońmi. Zmniejszył naszą odległość o parę milimetrów. A może centymetrów?
-Teraz to już zostaniesz ukarana -odpowiedział nadal się przybliżając.
-Jak? -spytałam, udając, że nie wiem co chce zrobić.
-Głupia jesteś -odpowiedział i wbił się w moje usta.Odwzajemniłam pocałunek.
-No, no.Nie wiedziałem, że aż tak się do siebie zbliżyliście. -Sehun szybko się ode mnie odsunął i walnął głową w półkę.Ukłonił się szybko mojemu ojcu,a ja zaczęłam się śmiać.
-Przepraszam proszę Pana -wystukał pocierając bolące miejsce.
-Nie zepsuj tego Sehun. Liczę na to, że będziesz moim zięciem -odpowiedział i odszedł. Sehun stał z otwartą buzią na oścież.
-Słyszałaś to co ja? -spytał nie dowierzając. Zaśmiałam się cicho.
-Tak Sehun, chyba wszyscy to słyszeli -odpowiedziałam. Przybliżył się do mnie. -Co ty robisz?
-Przecież dostałem pozwolenie na to. Nawet na oświadczyny -powiedział i złączył nasze usta.
*Napój alkoholowy wykonywany z mieszanki ryżu i pszenicy.Zawiera 6%-7% alkoholu.Popularny wśród młodych ludzi z miast.
**Ok.3000 zł